czwartek, 1 grudnia 2016

Rozdział 15.

Zayn zasłonił mnie sowim ciałem.
- Co Ty tu do cholery robisz?!  - na marne próbowałam wyjść przed niego. Obróciłam się tyłem i oparłam o jego plecy. Do moich uszu dotarł chichot. - Rose - usłyszałam jego karcący ton. - A Ty wynoś się stąd - zwrócił się do niej
- Nie będę kolejną kretynką, z którą się przespałeś i zostawiłeś - powinnam się śmiać z tych bredni, które wypłynęły właśnie z jej ust, ale wszystko w moim brzuchu zaczęło się właśnie przewracać
- Oh, doprawdy? Słucham, słucham - zagryzł wargę
- Zostawisz ją albo mój tata wyrzuci Cię z pracy - Zayn przytakiwał
- Chyba zaryzykuje
- Ty... Ty... - nic więcej nie słyszałam. Zauważyłam tylko jak trzyma jej nadgarstek, który został wycelowany w jego policzek. Jego szczęka się zacisnęła
- Chyba się zagalopowałaś
- I to wszystko dla niej? - próbowała się wyrwać. Puścił jej czerwoną od bólu rękę, którą zaczęła rozcierać. Chyba pierwszy raz sprawił jej jakikolwiek ból. Była zdziwiona jego reakcją. Skoro tak, to czemu takie traktowanie mnie przychodzi mu z taką łatwością... Selena wyszła
- Co to miało być? - odsunęłam się, a on wzruszył ramionami - Pracowałeś u jej ojca? - pytania same się ze mnie wydobywały.
- Każdy facet lubi mieć na oku swoją dziewczynę - to słowo brzmiało echem w mojej głowie. Zrobiło mi się serio niedobrze. Zakryłam usta. Podniósł palcem mój podbródek i musnął moje wargi. Przejechał po nich zarostem, a ja się odsunęłam.
- Irytują Cię moje byłe? - jego wyraz twarzy ukazywał zdziwienie. Byłe...Ciekawe ile ich było.
- Selena, - burknęłam w kierunku kuchni, ale jak zwykle złapał mnie za rękę i odwrócił.
- Przypominam, że po mieście, w którym wychowujesz się od dziecka jeździ za Tobą wyspecjalizowana grupa ludzi, która chce Cię zabić. - parsknął śmiechem - A Twoim największym zmartwieniem są moje byłe.
- Oh proszę Cię, gdyby byli tacy świetnie to już dawno, by mnie znaleźli - westchnęłam
- A może to ja jestem lepszy? - odparł.
- Chyba Twoi przyjaciele. Przecież Ty nic nie robisz. Siedzisz ze mną cały czas. Czy tego chce, czy nie - gdy skończyłam przyszło mi na myśl, że mogłam powiedzieć o kilka zdań za dużo. Jego zaciśnięta szczęka mówiła sama za siebie
- Mogę przestać, jeśli tak bardzo nie odpowiada Ci moje towarzystwo - i jak zwykle usłyszałam tylko trzask zamykających się drzwi. Chyba zostałam sama w tym wielkim domu. Jedyne co mi zostało to albo próbować się stąd wydostać albo znaleźć jakąś książkę i próbować zająć myśli. Biorąc pod uwagę włączony alarm i to, że rzeczywiście sama nie jestem bezpieczna to została mi tylko druga opcja. Ona też nie do końca była udana. Sytuacja, w której się znalazłam nie pozwalała mi się na niczym skupić. Po za tym wciąż myślałam o Zaynie i Selenie, czy oni coś... Z każdą myślą było mi co raz bardziej niedobrze. Kiedy oczy próbowały mi się zamknąć na wyświetlaczu pojawiła się uśmiechnięta twarz Nicka. Wcisnęłam zieloną słuchawkę.
- Hej, co słychać? Nie odzywasz się - usłyszałam radosny głos
- Cześć. No trochę mi się pozmieniało w życiu - w moim głosie słychać było niepewność
- Właśnie zauważyłem, że Was nie ma. Wyprowadziliście się? - dopytywał. Już chciałam przytaknąć, ale w porę ugryzłam się w język
- Wyjechaliśmy z Thomasem do rodziców na dwa tygodnie - jak na tekst wymyślony na poczekaniu wydawał się dość przekonywujący
- Rozumiem. Odezwij się jak wrócicie. Chcę Cię znowu zobaczyć - naszły mnie wyrzuty sumienia
- Jasne
- To do zobaczenia - rozłączył się. Położyłam się na łóżku i głęboko odetchnęłam. Sygnał końca rozmowy przyniósł mi ogromną ulgę.
- Z kim rozmawiałaś? - widać jeszcze mu nie przeszło
- Nicholas dzwonił - mruknęłam jak gdyby nigdy nic
- Co mu powiedziałaś? - przeczesał swoje czarne włosy
- Że jestem z Thomasem u rodziców - wzruszyłam ramionami
- Masz szczęście - wywróciłam oczami. Poczułam jego ręce na swoim podbródku - Więcej od niego nie odbierzesz. Więcej nie odbierzesz telefonu od żadnego innego chłopaka niż ja i Thomas - sprawiał mi ból.
- Mhm...
- Słucham?
- Tak. Puść - ręka, która jeszcze do tej pory dotykała mojej twarzy znalazła się na moim udzie, a druga mnie objęła - Przepraszam... za to co powiedziałam - twarz chłopaka nagle rozpromieniała, a jego postawa wydawała się bardziej rozluźniona - Wiem, że się o mnie troszczysz - wtuliłam się w niego. Jego ręce mnie objęły, a swoją twarz położył w moich włosach. Czułam się tak bardzo bezpieczna cokolwiek, by się nie miało wydarzyć. Znałam go tak, krótko, ale wiedziałam, że w tych ramionach mogłabym przeżyć całe życie. Odsunęłam się, a on splótł nasze dłonie.
- Nie mogę odbierać telefonów od Nialla i tej całej reszty? - zauważyłam.
- Rosalie - w jego głosie słychać było rozbawienie - Rzeczywiście mnie trochę poniosło
- Przecież wiesz, że z Tobą jestem bezpieczna
- Wiem. - przytaknął. Skoro nie to...
- Zayn, jesteś o mnie zazdrosny?
- Ja? - prychnął - Nie muszę wiele robić byś przy mnie została. Nie muszę być o nic zazdrosny - kolejny raz nerwowo przeczesał włosy.
- Zayn jest zazdrosny, Zayn jest... - zakrył mi buzię ręką.
- Niech Ci będzie, ale już się zamknij
- O, jaki agresywny - podniosłam brew i zaczęłam się śmiać
- Zobaczmy, czy będzie Ci tak do śmiechu jak dostaniesz lanie w ten seksowny tyłeczek - podniósł się i poszedł w stronę gabinetu
- To groźba, czy propozycja? - krzyknęłam w jego stronę
- Rosalie! - wybuchnęłam jeszcze większym śmiechem.

Wieczorem się nudziłam. Zayn pojechał coś załatwiać, a ja zostałam sama. Niall miał przyjść dotrzymać mi towarzystwa, ale zadzwonił, że się spóźni, a ja mam się o nic nie martwić. Drzwi się otworzyły, gdy akurat siedziałam na kanapie owinięta kocem i oglądałam kolejny sezon Glee. W drzwiach stanął Loczek... znaczy Harry.
- Cześć, Rosie - wniósł jakieś torby
- Cześć, Zayna nie ma.
- Ja do Ciebie - naszedł mnie moment zwątpienia
- Chwila... Ty jesteś Harry, prawda?
- Yyy tak? - brunet patrzył na mnie jak na wariatkę
- Miał przyjść Niall i myślałam, że już coś pomyliłam. - wyjaśniłam.
- Jestem zastępstwem za Nialla na parę godzin - parę godzin? To ile ten Zayn jeszcze planował nie wracać? - Nie stój tak tylko mi pomóż - wyłożył torby na kuchennym blacie.
- Niby w czym?
- Najlepsza rozrywka dla naszego Horana to jedzenie, a gdy wróci będzie bardzo głodny. Musisz mi pomóc z kolacją - wyłączyłam telewizor i popędziłam do kuchni. W końcu coś ciekawego.
Obydwoje zabraliśmy się za gotowanie. Pomyśleć, że jeszcze parę dni temu się go bałam, a dziś robiliśmy wspólnie kolację śmiejąc się i rozmawiając, tak jakby nic się nie wydarzyło.
- Nie jesteś taki zły jak mi się wydawało - mogłam przemyśleć zanim wypowiedziałam moje słowa na głos
- Dzięki? Nie jesteś najlepsza w serwowaniu komplementów. Tak jest zawsze, czy to ja jakoś zasłużyłem na to miano? - zaczął sprzątać blat po naszych rewolucjach, a ja zajęłam się wkładaniem naczyń do zmywarki
- Sam przyznasz, że jeszcze parę dni temu byśmy tak nie porozmawiali - stwierdziłam fakt
- Nie jesteś jednak taka głupia jak myślałem - zaprzestałam wkładania talerzy i spojrzałam w jego stronę - żartowałem. Rosalie, wyluzuj. Może potrafisz się śmiać, ale generalnie jesteś za bardzo spięta. Jak to wszystko się skończy musimy zorganizować imprezę.
- Nie jestem spięta - podszedł do mnie
- Oj przyznaj, że troszkę jesteś - zaprezentował swój zawadiacki uśmiech i dołeczki w polikach. W tamtym momencie zrobiło mi się gorąco. Jego zielone oczy patrzyły się z niewyobrażalną głębią w moje, a mój wzrok starał się uciekać gdzieś po całej kuchni. Kiedy był już bliżej...
- Już jestem, słodziaki - gwałtownie się od niego odsunęłam, a on zrobił to jakby nic się właśnie nie wydarzyło. Tak w zasadzie to rzeczywiście się nic nie wydarzyło. Miałam wrażenie, ze usłyszałam śmiech wydobywający się z jego ust, ale w tym momencie do kuchni wpadł Niall.
- Jak tu pięknie pachnie. Jesteście kochani - blondyn o mal nie zaczął skakać po kuchni.
- Kto powiedział, że to dla Ciebie? - Hazza pewnym siebie krokiem wyszedł z kuchni. Zmrużyłam brwi. Moja warga na widok jego szerokich i lekko umięśnionych ramion sama się przygryzała. Do moich fantazji dołączyły intensywnie zielone oczy i śnieżnobiały uśmiech.
- Rosie, prawda, że to dla mnie - z zamyśleń wyrwał mnie oburzony Horan
- Oczywiście - blondyn znów zaczął się cieszyć i zabrał się za kolacje.
- Wróciłem wcześniej! - usłyszałam głos mojego mężczyzny dobiegający z salonu. Szybko powróciłam do rzeczywistości
- Wcześniej? Wiesz, która jest godzina? - zarzuciłam mu ręce na szyję
- Przecież mówiłem, że będę później - złapał mnie w tali i przyciągnął jeszcze bliżej - Niall chyba był dobrym towarzyszem.
- Pewnie, przez 15 minut - mulat spojrzał na chłopaka
- No co? Spóźniłem się, ale razem z Harrym zrobili super kolację - pokazał kciuk w górę, a ja się cieszyłam, że mu smakowało.
- Styles tu był?
- Aha - odpowiedział Niall z zapchaną buzią
- Robimy coś dzisiaj? - spytałam
- Śpimy - pociągnął mnie za rękę w stronę schodów. Na chwilę przystanął i odwrócił się
- Posprzątaj po sobie - zabrał mnie na górę i już po chwili gotowi do spania leżeliśmy w łóżku objęci. Zayn dawał mi buziaki, a moje myśli krążyły wokół zdarzenia, które miało miejsce w kuchni i do emocji jakie mną władały przebywając z Harrym. W tuliłam się w Zayna i w poduszkę. Rosalie opanuj się. Masz chłopaka. Mało powiedziane. Mega zazdrosnego chłopaka