czwartek, 1 grudnia 2016

Rozdział 15.

Zayn zasłonił mnie sowim ciałem.
- Co Ty tu do cholery robisz?!  - na marne próbowałam wyjść przed niego. Obróciłam się tyłem i oparłam o jego plecy. Do moich uszu dotarł chichot. - Rose - usłyszałam jego karcący ton. - A Ty wynoś się stąd - zwrócił się do niej
- Nie będę kolejną kretynką, z którą się przespałeś i zostawiłeś - powinnam się śmiać z tych bredni, które wypłynęły właśnie z jej ust, ale wszystko w moim brzuchu zaczęło się właśnie przewracać
- Oh, doprawdy? Słucham, słucham - zagryzł wargę
- Zostawisz ją albo mój tata wyrzuci Cię z pracy - Zayn przytakiwał
- Chyba zaryzykuje
- Ty... Ty... - nic więcej nie słyszałam. Zauważyłam tylko jak trzyma jej nadgarstek, który został wycelowany w jego policzek. Jego szczęka się zacisnęła
- Chyba się zagalopowałaś
- I to wszystko dla niej? - próbowała się wyrwać. Puścił jej czerwoną od bólu rękę, którą zaczęła rozcierać. Chyba pierwszy raz sprawił jej jakikolwiek ból. Była zdziwiona jego reakcją. Skoro tak, to czemu takie traktowanie mnie przychodzi mu z taką łatwością... Selena wyszła
- Co to miało być? - odsunęłam się, a on wzruszył ramionami - Pracowałeś u jej ojca? - pytania same się ze mnie wydobywały.
- Każdy facet lubi mieć na oku swoją dziewczynę - to słowo brzmiało echem w mojej głowie. Zrobiło mi się serio niedobrze. Zakryłam usta. Podniósł palcem mój podbródek i musnął moje wargi. Przejechał po nich zarostem, a ja się odsunęłam.
- Irytują Cię moje byłe? - jego wyraz twarzy ukazywał zdziwienie. Byłe...Ciekawe ile ich było.
- Selena, - burknęłam w kierunku kuchni, ale jak zwykle złapał mnie za rękę i odwrócił.
- Przypominam, że po mieście, w którym wychowujesz się od dziecka jeździ za Tobą wyspecjalizowana grupa ludzi, która chce Cię zabić. - parsknął śmiechem - A Twoim największym zmartwieniem są moje byłe.
- Oh proszę Cię, gdyby byli tacy świetnie to już dawno, by mnie znaleźli - westchnęłam
- A może to ja jestem lepszy? - odparł.
- Chyba Twoi przyjaciele. Przecież Ty nic nie robisz. Siedzisz ze mną cały czas. Czy tego chce, czy nie - gdy skończyłam przyszło mi na myśl, że mogłam powiedzieć o kilka zdań za dużo. Jego zaciśnięta szczęka mówiła sama za siebie
- Mogę przestać, jeśli tak bardzo nie odpowiada Ci moje towarzystwo - i jak zwykle usłyszałam tylko trzask zamykających się drzwi. Chyba zostałam sama w tym wielkim domu. Jedyne co mi zostało to albo próbować się stąd wydostać albo znaleźć jakąś książkę i próbować zająć myśli. Biorąc pod uwagę włączony alarm i to, że rzeczywiście sama nie jestem bezpieczna to została mi tylko druga opcja. Ona też nie do końca była udana. Sytuacja, w której się znalazłam nie pozwalała mi się na niczym skupić. Po za tym wciąż myślałam o Zaynie i Selenie, czy oni coś... Z każdą myślą było mi co raz bardziej niedobrze. Kiedy oczy próbowały mi się zamknąć na wyświetlaczu pojawiła się uśmiechnięta twarz Nicka. Wcisnęłam zieloną słuchawkę.
- Hej, co słychać? Nie odzywasz się - usłyszałam radosny głos
- Cześć. No trochę mi się pozmieniało w życiu - w moim głosie słychać było niepewność
- Właśnie zauważyłem, że Was nie ma. Wyprowadziliście się? - dopytywał. Już chciałam przytaknąć, ale w porę ugryzłam się w język
- Wyjechaliśmy z Thomasem do rodziców na dwa tygodnie - jak na tekst wymyślony na poczekaniu wydawał się dość przekonywujący
- Rozumiem. Odezwij się jak wrócicie. Chcę Cię znowu zobaczyć - naszły mnie wyrzuty sumienia
- Jasne
- To do zobaczenia - rozłączył się. Położyłam się na łóżku i głęboko odetchnęłam. Sygnał końca rozmowy przyniósł mi ogromną ulgę.
- Z kim rozmawiałaś? - widać jeszcze mu nie przeszło
- Nicholas dzwonił - mruknęłam jak gdyby nigdy nic
- Co mu powiedziałaś? - przeczesał swoje czarne włosy
- Że jestem z Thomasem u rodziców - wzruszyłam ramionami
- Masz szczęście - wywróciłam oczami. Poczułam jego ręce na swoim podbródku - Więcej od niego nie odbierzesz. Więcej nie odbierzesz telefonu od żadnego innego chłopaka niż ja i Thomas - sprawiał mi ból.
- Mhm...
- Słucham?
- Tak. Puść - ręka, która jeszcze do tej pory dotykała mojej twarzy znalazła się na moim udzie, a druga mnie objęła - Przepraszam... za to co powiedziałam - twarz chłopaka nagle rozpromieniała, a jego postawa wydawała się bardziej rozluźniona - Wiem, że się o mnie troszczysz - wtuliłam się w niego. Jego ręce mnie objęły, a swoją twarz położył w moich włosach. Czułam się tak bardzo bezpieczna cokolwiek, by się nie miało wydarzyć. Znałam go tak, krótko, ale wiedziałam, że w tych ramionach mogłabym przeżyć całe życie. Odsunęłam się, a on splótł nasze dłonie.
- Nie mogę odbierać telefonów od Nialla i tej całej reszty? - zauważyłam.
- Rosalie - w jego głosie słychać było rozbawienie - Rzeczywiście mnie trochę poniosło
- Przecież wiesz, że z Tobą jestem bezpieczna
- Wiem. - przytaknął. Skoro nie to...
- Zayn, jesteś o mnie zazdrosny?
- Ja? - prychnął - Nie muszę wiele robić byś przy mnie została. Nie muszę być o nic zazdrosny - kolejny raz nerwowo przeczesał włosy.
- Zayn jest zazdrosny, Zayn jest... - zakrył mi buzię ręką.
- Niech Ci będzie, ale już się zamknij
- O, jaki agresywny - podniosłam brew i zaczęłam się śmiać
- Zobaczmy, czy będzie Ci tak do śmiechu jak dostaniesz lanie w ten seksowny tyłeczek - podniósł się i poszedł w stronę gabinetu
- To groźba, czy propozycja? - krzyknęłam w jego stronę
- Rosalie! - wybuchnęłam jeszcze większym śmiechem.

Wieczorem się nudziłam. Zayn pojechał coś załatwiać, a ja zostałam sama. Niall miał przyjść dotrzymać mi towarzystwa, ale zadzwonił, że się spóźni, a ja mam się o nic nie martwić. Drzwi się otworzyły, gdy akurat siedziałam na kanapie owinięta kocem i oglądałam kolejny sezon Glee. W drzwiach stanął Loczek... znaczy Harry.
- Cześć, Rosie - wniósł jakieś torby
- Cześć, Zayna nie ma.
- Ja do Ciebie - naszedł mnie moment zwątpienia
- Chwila... Ty jesteś Harry, prawda?
- Yyy tak? - brunet patrzył na mnie jak na wariatkę
- Miał przyjść Niall i myślałam, że już coś pomyliłam. - wyjaśniłam.
- Jestem zastępstwem za Nialla na parę godzin - parę godzin? To ile ten Zayn jeszcze planował nie wracać? - Nie stój tak tylko mi pomóż - wyłożył torby na kuchennym blacie.
- Niby w czym?
- Najlepsza rozrywka dla naszego Horana to jedzenie, a gdy wróci będzie bardzo głodny. Musisz mi pomóc z kolacją - wyłączyłam telewizor i popędziłam do kuchni. W końcu coś ciekawego.
Obydwoje zabraliśmy się za gotowanie. Pomyśleć, że jeszcze parę dni temu się go bałam, a dziś robiliśmy wspólnie kolację śmiejąc się i rozmawiając, tak jakby nic się nie wydarzyło.
- Nie jesteś taki zły jak mi się wydawało - mogłam przemyśleć zanim wypowiedziałam moje słowa na głos
- Dzięki? Nie jesteś najlepsza w serwowaniu komplementów. Tak jest zawsze, czy to ja jakoś zasłużyłem na to miano? - zaczął sprzątać blat po naszych rewolucjach, a ja zajęłam się wkładaniem naczyń do zmywarki
- Sam przyznasz, że jeszcze parę dni temu byśmy tak nie porozmawiali - stwierdziłam fakt
- Nie jesteś jednak taka głupia jak myślałem - zaprzestałam wkładania talerzy i spojrzałam w jego stronę - żartowałem. Rosalie, wyluzuj. Może potrafisz się śmiać, ale generalnie jesteś za bardzo spięta. Jak to wszystko się skończy musimy zorganizować imprezę.
- Nie jestem spięta - podszedł do mnie
- Oj przyznaj, że troszkę jesteś - zaprezentował swój zawadiacki uśmiech i dołeczki w polikach. W tamtym momencie zrobiło mi się gorąco. Jego zielone oczy patrzyły się z niewyobrażalną głębią w moje, a mój wzrok starał się uciekać gdzieś po całej kuchni. Kiedy był już bliżej...
- Już jestem, słodziaki - gwałtownie się od niego odsunęłam, a on zrobił to jakby nic się właśnie nie wydarzyło. Tak w zasadzie to rzeczywiście się nic nie wydarzyło. Miałam wrażenie, ze usłyszałam śmiech wydobywający się z jego ust, ale w tym momencie do kuchni wpadł Niall.
- Jak tu pięknie pachnie. Jesteście kochani - blondyn o mal nie zaczął skakać po kuchni.
- Kto powiedział, że to dla Ciebie? - Hazza pewnym siebie krokiem wyszedł z kuchni. Zmrużyłam brwi. Moja warga na widok jego szerokich i lekko umięśnionych ramion sama się przygryzała. Do moich fantazji dołączyły intensywnie zielone oczy i śnieżnobiały uśmiech.
- Rosie, prawda, że to dla mnie - z zamyśleń wyrwał mnie oburzony Horan
- Oczywiście - blondyn znów zaczął się cieszyć i zabrał się za kolacje.
- Wróciłem wcześniej! - usłyszałam głos mojego mężczyzny dobiegający z salonu. Szybko powróciłam do rzeczywistości
- Wcześniej? Wiesz, która jest godzina? - zarzuciłam mu ręce na szyję
- Przecież mówiłem, że będę później - złapał mnie w tali i przyciągnął jeszcze bliżej - Niall chyba był dobrym towarzyszem.
- Pewnie, przez 15 minut - mulat spojrzał na chłopaka
- No co? Spóźniłem się, ale razem z Harrym zrobili super kolację - pokazał kciuk w górę, a ja się cieszyłam, że mu smakowało.
- Styles tu był?
- Aha - odpowiedział Niall z zapchaną buzią
- Robimy coś dzisiaj? - spytałam
- Śpimy - pociągnął mnie za rękę w stronę schodów. Na chwilę przystanął i odwrócił się
- Posprzątaj po sobie - zabrał mnie na górę i już po chwili gotowi do spania leżeliśmy w łóżku objęci. Zayn dawał mi buziaki, a moje myśli krążyły wokół zdarzenia, które miało miejsce w kuchni i do emocji jakie mną władały przebywając z Harrym. W tuliłam się w Zayna i w poduszkę. Rosalie opanuj się. Masz chłopaka. Mało powiedziane. Mega zazdrosnego chłopaka



wtorek, 25 października 2016

Rozdział 14.

Zayn wstał jak oparzony i podniósł Nialla za koszulkę
- Jak to są? - wycedził przez zęby
- Jadą tu - Niall spuścił głowę. Zayn go puścił. W jego oczach było widać gniew i strach. Spuścił głowę
- I co teraz?! - Katie podniosła się wystraszona
- Czekamy... - Zayn zwalił wazon ze stołu. Odłamki rozprysły  się po drewnianej podłodze salonu. Spojrzałam na jego ręce. Były sine od ściśniętych pięści, a knykcie białe.
- Na co Ty chcesz czekać do cholery?! - dziewczyna miała łzy w oczach.
- Na Thomasa - rzucił
- Po cholerę tu ciągniecie mojego brata? - podniosłam się.
- Chyba brata Zayna - Niall prychnął. Te słowa mnie uderzyły. Spojrzałam na Kate. Ta przygryzła wargę.
- Thomas jest moim bratem. Rodzice nas porzucili, gdy byliśmy mali.  - gapił się w okno. Moje życie wywracało się do góry nogami w każdą godziną. W tamtym momencie chciałam tylko, żeby to był już koniec. Mój wzrok uchylił się ku zranionemu blondynowi. Chłopcy mieli rację. Przynoszę na nich tylko to co złe.
- Po co to robicie, jeżeli narażam każdego na niebezpieczeństwo?! - wydarłam się na Zayna
- Bo Cię...! Bo tak jest! - złapał mnie za nadgarstki. Czułam jego dyszący oddech na mojej twarzy, a jego zegarek wbijał mi się w rękę. W końcu rozluźnił się i objął ją.
- Thomas przyjechał. Idź już - puścił mnie. Katie wyszła pierwsza. Samochód Thomasa stał pod domem. Usiadłam z tyłu.
- Witaj bracie Zayna - mruknęłam
- Szwagrze - Kate zachichotała wsiadając do samochodu
- No w końcu - mówił coś jeszcze, ale ja przestałam go słuchać. Moje myśli wędrowały ku Zaynowi. Tak na prawdę nie wiem o nim nic, on o mnie wszystko. Przyciąga nas do siebie coś dziwnego. Coś niezwykłego. Innego. Jeszcze nigdy dotąd nie czułam niczego takiego. I powiedział, że jestem jego. To wielkie słowa. Zaraz... Co z Seleną? Na mojej twarzy pojawił się grymas. Osoba, której nienawidzę miała tyle wspólnego z osobą, która jest mi teraz tak bliska. Czułam ukłucie na wysokości klatki piersiowej. To zazdrość?
Samochód zatrzymał się.
- Jesteśmy - Thomas zdjął okulary - No, no. Braciszek ma gust - wysiadłam i zobaczyłam tylko jeszcze większą wille
- Gdzie my jesteśmy? - wydukałam
- W Doncaster - Thomas zamknął drzwi, a za nim wysiadła Kate i złapała go za rękę - Twój kochaś będzie za godzinę.
- On , nie... - niech przestaną.
- Rozumiem - przerwał mi. Szli w stronę wejścia. Katie się odwróciła
- Chodź - kiwnęła na mnie ręką, a ja szłam za nimi posłusznie, jakby to od nich miało wszystko zależeć. Weszłam do środka. Przepych trochę się zmienił, ale wszystko było w tym samym stylu. Na szklanym stoliku leżała książka, której nie mogłam znaleźć w tam tym domu. To wspomnienie stawało się co raz bardziej przyjemne.
Thomas się zakręcił - Tu jest salon, tam kuchnia, dole garaże, za tymi drzwiami ogród - prowadził mnie po marmurowych schodach. Przed oczami pojawił mi się długi korytarz z rzędem mahoniowych drzwi po jednej i po drugiej stronie - Tu jest Twój pokój,  na samym końcu są pokoje chłopaków. Po lewo mój i Katie, a na przeciwko Zayna - nie, bo Zayn to nie chłopak. Wywróciłam oczami - rzeczy już masz w szafie
Weszłam do swojego pokoju wyglądał. Wyglądał identycznie. To pewnie sprawka Thomasa. Dobrze wiedział jak nie lubię zmian, dlatego tak to co się działo mnie przytłaczało. Może chciał, żebym poczuła się lepiej w tym panującym chaosie. Rzuciłam się na łóżko. Chociaż tu mogłam poczuć się przez chwilę jak u siebie. To wspaniałe, że mogę spędzać tyle czasu z Zaynem nie odrywając się od rzeczywistości. Wszystko byłoby pięknie, gdyby nie fakt, że ktoś próbuje mnie zabić.Takie problemy zwykłej nastolatki. Podeszłam otworzyć okno. W pokoju pomimo, że było pięknie było też strasznie duszno. Za oknem widziałam resztę chłopaków, którzy schodzą z motorów i przybijają sobie piątki. Harry z Louisem przyjacielsko się szturchali. Po chwili jeden okładał drugiego. Uśmiechnęłam się na ten widok. Szkoda tylko, że mnie nie akceptują. Odeszłam od okna i zakręciłam się wokół półki z książkami. Wzięłam jakąś pierwszą z brzega, usiadłam na parapecie i włożyłam słuchawki w uszy. Sama nie wiem jak ja mogłam kiedyś to czytać. Była taka przewidywalna... zasnęłam. Przyśnił mi się Nicolas. Mieliśmy jechać na weekend nad jeziorem. Zatrzymaliśmy się na jakiejś stacji, zakuł mnie w kajdanki, a potem jechaliśmy do jakiś baraków. Próbowałam się wyrywać krzyczeć, ale miałam wrażenie, że jestem niewidzialna i nikt nie słyszy mojego głosu. Tam stało dwóch osiłków. Nick machnął ręką na nich i zapalił papierosa. Tamci wyciągnęli mnie z samochodu i zaprowadzili do jakiejś ciemnej piwnicy i przypięli do grzejnika. Co jakiś czas przynosili mi jedzenie. Nie zdawałam sobie sprawy z upływającego czasu. Byłam brudna, a moja nadzieja na to, ze ktokolwiek mnie tu znajdzie uciekała co raz dalej. Pewnego dnia zszedł do mnie ktoś inny. Tatuś już do Ciebie jedzie, ale na ten czas zajmę się Tobą ja. Zaczął iść w moją stronę. Złapał mnie za ramię
- Aaaaaaaaa! Nie! - wydarłam się jak tylko najgłośniej mogłam. Obudziłam się. Obok mnie stała Katie. Trzymała rękę na moim ramieniu
- Oddychaj. Wszystko, ok? - nachyliła się, a ja tylko pokiwałam głową. Odetchnęłam z ulgą. To był tylko sen. - To dobrze. Chłopaki na Ciebie czekają - podała mi rękę, a ja się zawahałam. Spotkanie z nimi nie należało do moich najskrytszych marzeń - No już, wstawaj. Oni Ci nic nie zrobią. Będę ja, będzie Thomas - uśmiechnęła się. Podałam jej rękę i zeszłam na dół. Chłopaki siedzieli na kanapach.
Tylko Zayn stał oparty o ścianę. Thomas uśmiechnął się w moją stronę. Nie potrafiłam mu się odwdzięczyć.
- Nie bój się nas - powiedział Harry
- O, doprawdy? - podniosłam prawą brew
- Zadziorna - Harry przygryzł wargę. Zayn zabił go wzrokiem - wkrótce sama zrozumiesz.
- Przepraszam, że byłem taki oschły - uśmiechnął się blondyn.
- Widzisz? - Katie mi przytuliła
- Pogadamy potem - szepnęłam jej na ucho. Przytaknęła tylko głową.Thomas złapał mnie za rękę i posadził na swoich kolanach.
- Zawsze będziesz moją małą siostrzyczką - lubiłam to słyszeć. Przytuliłam się do niego. Tylko on tu nie wydawał mi się obcy. Katie się zmieniła albo to ja jej nie znałam. Mam nadzieję, że to chwilowa metamorfoza. Nawet nie zdążyłam zauważyć kiedy zniknął Zayn.
- Wszystko jest już ok? - zwróciłam się do Thomasa
- Powiedzmy, że jesteśmy na dobrej drodze, żeby tak było - położyłam głowę na jego ramieniu, a on zaczął mnie głaskać.
Wszyscy zaczęli wychodzić. Tylko Katie usiadła.
- Możemy pogadać? - zwróciłam się do niej
- Jasne, chodź - wstałyśmy i poszłyśmy do mnie do pokoju. Katie odwracała się cały czas uśmiechnięta w stronę Thomasa. Usiadłyśmy na łóżku
- A więc? - spojrzała na mnie
- Nie uważasz, ze powinnam się go bać? - założyłam włosy za uszy i splotłam ręce - Jest taki...
- Porywczy, nieokrzesany i władczy? - przerwała mi, ale o to w gruncie rzeczy mi właśnie chodziło.
- Ale masz minę - zaczęła się śmiać - To prawda. Jednak nie sądzę, że kiedykolwiek mógłby zrobić Ci krzywdę, jeśli o to Ci chodzi. Po prostu zawsze stawia na swoim. Tak jest i tym razem, a Ty buntujesz się w jego obecności bardziej niż kiedykolwiek wcześniej - nie rozumiem co ją tak bawi
- Może dlatego, że nikt nie miał nigdy nade mną takiej kontroli. Inaczej. Nie chciał mieć nade mną takiej kontroli - mówiłam szybciej z każdym słowem.
- Rose. Teraz też to robisz - objęła mnie. Drzwi się uchyliły.
 Stał ubrany w czarną koszulę i ciemne jeansy.
- Mogę? - wydukał
- Jasne - nie zdążyłam mu odpowiedzieć. Kate mnie wyprzedziła - pogadamy później - wyszła i zamienili się miejscami. Patrzył mi w oczy, a ja z każdą chwilą co raz bardziej się peszyłam.
- Hah stało się to, czego się najbardziej obawiałem. Boisz się mnie - Zayn zaczął jeździć palcem po moim policzku. Chyba nas słyszał, ale nie do końca. Moje policzki zalał rumieniec. Było mi głupio.
- Niepra...- położył palec na moich ustach
- Przecież wiem, że tak jest. Niepotrzebnie na Ciebie krzyczałem - właśnie, że nie! Jesteś w tym momencie jedyną osobą, której nie boje się zaufać. Nic nie mówiłeś, bo nie chciałeś mnie okłamywać! Tak bardzo chciałam to z siebie wydusić. Lecz jedyne na co się zdałam to mocno się do niego przytuliłam, a on mnie objął zadowolony, że jednak nie do końca miał rację - Chodź, zrobię Ci coś do jedzenia - złapał mnie za rękę. Nie spodziewałam się, że po zejściu na dół zobaczę ten poirytowany wyraz twarzy. Nie spodziewałam się, że zobaczę ją przy nim. Moje serce kuło tak bardzo.

wtorek, 18 października 2016

Rozdział 13.

- Chyba musicie pogadać - Thomas szepnął mi do ucha, gdy chłopak wyszedł z samochodu i oparł się o niego, a ja jeszcze mocniej złapałam za jego rękę. Nie chciałam, żeby mnie z nim zostawiał. - Jak będzie coś nie tak to krzycz - w jego głosie słyszałam śmiech. Bardzo zabawne. Tom wszedł do środka, a ja zostałam z nim sama. Chwile trwaliśmy w ciszy.
- Więc już wiesz... - mruknął
- Kate... - chciałam zacząć ją tłumaczyć i zebrać całą winę na siebie
- Nic już nie mów. Zacznij mnie słuchać - zacisnął pieść - Masz czas do wieczora, żeby się spakować.
- Słucham? - mowy nie ma.
- To co słyszałaś. Nie zamierzam ryzykować, że wyjedziesz teraz z miasta i to spieprzy całą naszą robotę. Masz czas do wieczora - powtórzył
- Nie zamierzam nigdzie wyjeżdżać - nic już nie odpowiedział tylko. W końcu się na mnie spojrzał. Tylko po to, żeby zabić mnie swoim gniewnym spojrzeniem. Nikt nie będzie mi mówił co mam robić, a na pewno nie jakiś przypadkowy chłopak. Na pewno nie on. Gotowało się we mnie. Na jego twarzy pojawił się uśmieszek. Widział jak się wściekam - odwróciłam się na pięcie i wbiegłam do domu trzaskając drzwiami. Myślałam, że odjedzie, ale on poszedł za mną i złapał mnie za nadgarstek
- Nie wściekaj się. Nie masz o co. Jestem tu jedyną osobą, która ma ku temu powody i tym powodem jesteś Ty - ałć... Skrzywiłam się - Co? - warknął - spojrzałam na moją poczerwieniałą rękę, a on obluzował uścisk - Masz czas do wieczora - ile razy będzie jeszcze to powtarzał
- Zrozumiałam - warknęłam i wyrwałam się.
- Co tu się... O cześć - W progu stanęła zaspana Kate
- Z Tobą porozmawiam potem - wskazał na nią palcem, ale dziewczyna tylko wywróciła oczami
- Oczywiście - posłała mu fałszywy uśmiech.
- Już się uspokój - dołączył do nas Thomas
- Nie - odezwaliśmy się oboje w tym samym czasie, gdy się jednak odwróciłam Zayna już nie było
- Ja nie chcę nigdzie z nim jechać. On jest niebezpieczny. To psychol! - wyrzuciłam
- Tak będzie lepiej, a on nie jest taki zły jak Ci się wydaje - tym razem to ja wywróciłam oczami - Jak chcesz to możemy jechać z Tobą - zaproponowała - Prawda Thomas? - mój brat przytaknął
- Chwila, chwila. Mam nagle się przeprowadzić do jakiegoś obcego faceta do domu, z Wami i rzucić to wszystko - zakręciło mi się w głowie - To chore. A szkoła?
- Załatwimy Wam nauczanie indywidualne - powiedział Thomas
- Wam?
- Jak już mam w tym wszystkim siedzieć z Tobą to po uszy. I jest jedna rzecz, która Ci umknęła. Będzie tam cała ich piątka - usiadłam z wrażenia na krześle - Bardziej mnie dziwi, ze przeraża Cię fakt zamieszkania z nim niż to, ze właśnie największy gang w UK chce Cię znaleźć i zabić - zaśmiała się, a mnie nie było aż tak do śmiechu
- Świetnie! Nic tylko imprezować z tego powodu - poszłam do siebie do pokoju. Wiedziałam, że muszę się spakować. Zostało mi raptem parę godzin, ale wszystko hamowało mnie od środka. Tak jakbym nie mogła dać im za wygraną, a raczej mu. Czemu moje życie musi być takie pogmatwane? Westchnęłam i wyciągnęłam trzy wielkie walizki. Jak byliśmy mniejsi podróżowaliśmy razem z rodzicami. Przepraszam z osobami, którzy mnie wychowali. Jednak nie. To zawsze będą moi rodzice. Kiedy przyszedł wieczór siedziałam w salonie na fotelu i pstrykałam po kolejnych kanałach. Drzwi się otworzyły, a on wszedł jak gdyby nigdy nic. Jego wzrok zwrócił się ku walizkom
- Wow... całkiem sporo tego. Jestem motorem. Thomas je przywiezie - zaczął się tłumaczyć, a ja się podniosłam - Jedziemy? - wzruszyłam rękoma w odpowiedzi i zaczęłam iść w kierunku wyjścia. Pociągnął mnie do siebie - Rose... - szepnął mi do ucha
- Tak? - odwróciłam się
- Daj mi szansę - przygryzł wargę. Tak jakby sam nie wierzył w to co mówi.
- Słucham? - zakrztusiłam się
- Nie karz mi powtarzać - stykaliśmy się nosami. Nie oszukujmy się. Nigdy nawet nie liczyłam na takie wyznanie z jego strony. Czułam jak coś skacze w moim brzuchu, a kolana miękną.
- Zgoda - mruknęłam
- Serio? - jego usta wygięły się w lekkim uśmiechu. Mrugnęłam powoli oczami, aby potwierdzić swoją decyzję. Już po chwili siedzieliśmy na motorze.
Jechaliśmy może półgodziny. Na chwilę zatrzymał się przy automatycznej bramie i wjechał w głąb ogrodu. Zeszłam z motoru i odłożyłam na miejsce kask. Słowem się nie odezwał. Ruszył w stronę domu, a ja stałam w miejscu. Mruknął coś, wydedukowałam, że oznaczało to, że mam iść. Weszliśmy po schodach. Wpuścił mnie do środka i poszedł na górę. Usiadłam na skórzanej kanapie, którą widziałam ostatnim razem. Nie wiele od tamtego momentu się zmieniło. Dalej nienaganny porządek. Była jednak jedna, maleńka różnica. Książki, z której wyciągnęłam ostatni cytat, nie było na żadnej półce. Stwierdziłam, że to trochę może potrwać i wzięłam do ręki jakiś stary magazyn. Nie mogłam się skupić. Myślałam cały czas o tej sytuacji, w której jestem. Usłyszałam jak otwierają się drzwi, a moim oczom ukazał się chłopak o bujnych lokach.
- Co Ty tu do cholery robisz?! - wrzasnął na mnie przerażony. Usłyszałam za sobą kroki
- Ja ją tu przywiozłem - w pokoju pojawił się Zayn.
- Chodź do kuchni - loczek zacisnął zęby. Jednak nigdzie się nie ruszyli. Spojrzałam się w tył. Stała tam cała reszta.
- Puść ją do cholery! - wrzasnął brunet.
- Jest moja. Nic nie poradzicie - wzruszył rękoma i przyciągnął, nie, szarpnął mnie w swoją stronę. Słucham? Co do cholery. Odsunęłam się.
- Narażasz nas wszystkich na niebezpieczeństwo! To ona jest naszym zagrożeniem! Nie rozumiesz tego?! To jej szukają, a Ty bawisz się w superbohatera! - blondyn starał się wywrzeć na nim jakiekolwiek wrażenie.
- Ona nie jest niczemu winna - żyłka pulsowała mu na czole
- Prócz tego, że puszcza się z Nicholasem - mruknął loczek
- Nie przespałam się z nim, dobrze?! Jesteśmy tylko znajomymi - nie wytrzymałam. Wstałam, ale Zayn mnie powstrzymał.
- Z nią będą same problemy - chłopcy wyszli. Ostatni trzasnął drzwiami. Staliśmy na przeciw siebie. Stykaliśmy się nosami. Jego usta zbliżały się do moich, zamknęłam oczy, ale jego już nie było. Zamknął się w gabinecie. Słychać było dreptanie w kółko. Chciałam wyjść, ale zaczął wyć alarm, który po chwili ucichł
- Nawet nie próbuj! - usłyszałam wrzask z gabinetu. Chciałam pozbyć się wszelkich myśli, więc przeniosłam się do kuchni i zaczęłam coś gotować. Sama nawet nie wiem co. Usłyszałam kroki za sobą
- Nie musisz robić za moją pomoc domową - chrząknął - Co tak ładnie pachnie?
- Z tego co widzę to kurczak w curry - kąciki jego ust na chwilę się uniosły.
- Przepraszam Cię - podszedł bliżej - to nie miało tak wyglądać - złapał mnie w pasie. Rękawy miał podwinięte. Moje oczy nie mogły oderwać się od tatuaży na jego rękach. Uniósł mój podbródek ku górze. Moje oczy błądziły po kuchni - spójrz na mnie - nieśmiało spojrzałam się w jego głębokie piwne oczy, automatycznie moje poliki wypaliły rumieńce. Uśmiechnął się i mnie pocałował. Jego usta smakowały miętą i papierosami. Mimo tego drugiego chciałam więcej. Czekałam na to od kiedy pierwszy raz go zobaczyłam na szkolnym korytarzu, kiedy wpadł na mnie z książkami... To było coś pięknego. Nasze chwile, których było tak nie wiele, ale każda była czymś pięknym. Zarzuciłam ręce na jego szyi i odwzajemniłam pocałunek, a on posadził mnie na blacie. Przytulił mnie do siebie
- Nie pozwolę, żeby coś Ci się stało. Teraz jesteś tylko moja - zaczął mnie głaskać, a ja wtuliłam się w jego tors najgłębiej jak tylko się dało. Był mi obcy, ale tak bliski. Odsunął się
- Chodź, jestem głodny - zdjął mnie z blatu niszcząc ten czarujący moment i posadził na krześle
- Umiem chodzić - zauważyłam
- Aniele, Twoje życie ostro się zmieni. Spróbuj się do mnie dostosować. W końcu się nauczysz. Tylko przy mnie możesz być bezpieczna. Rób co karze, a ułatwisz sprawę i mi, i sobie, i prędko wrócisz do domu - otworzyłam buzie. Samodzielne chodzenie chyba nie zagrażało mojemu bezpieczeństwu.
- Domu? - ja nie chce do domu. Ja chce tu z nim. Spojrzałam przerażona
- Jeśli zechcesz - zaśmiał się i mnie pocałował
Zjedliśmy kolacje i leżeliśmy wtuleni w siebie na kanapie. Chciałabym, żeby to wszystko się już skończyło i żebym mogła tak z nim cały czas leżeć. Zadzwonił jego telefon. Na wyświetlaczu pojawił się Niall. Wywnioskowałam ze zdjęcia, że to blondyn.
- Malik - powiedział oschle - Jak to ich zgubiliście?! Macie ich znaleźć. Bo ja tak mówię. Kurwa. Mają się w tej chwili znaleźć! - rozłączył się.Spojrzałam przerażona, a on tylko mocniej mnie przytulił, tak jakby swoim ciałem chciałby mnie uchronić przed całym światem. Drzwi od domu się otworzyły i weszła...
- Jak słodko wyglądacie - zaklaskała w dłonie
- Katie?! - spojrzałam na Zayna. Zrobił minę "mnie nie pytaj"
- Jesteś zadowolony z siebie? Twoja ekipa od porządku ich zgubiła. Sama bym się tym lepiej zajęła - usiadła obok na fotelu
- Skończyłaś? - zacisnął zęby. Odsunęłam się od Zayna.
- Ktoś mi do cholery jasnej w końcu powie co się dzieje?! - wybuchałam, a Zayn złapał mnie mocno za rękę
- Grzeczniej wycedził. Dowiesz się w swoim czasie - moja ręka robiła się fioletowa, a ja nie mogłam wytrzymać z bólu
- Malik! - wrzasnęła na niego Katie. Obluzował uścisk i przysunął mnie do siebie.
- Możesz przestać się wtrącać? Gdybyś się wokół nich nie kręciła to może by dali radę? - Katie podniosła brew
- Są nieodporni. Wystarczy, że ładna dziewczyna przejdzie wokół nich, a oni tracą największych zbrodniarzy z oczu. Też mi coś... - wyśmiała ich. Niall wpadł do domu cały zakrwawiony. Dokładnie jak Thomas parę dni temu
- Oni są już...

poniedziałek, 17 października 2016

Rozdział 12.

Gdy w końcu rano się podniosłam wyglądałam jak trup. Założyłam jakąś parę starych, czarnych spodni i sweterek. Przeczesałam włosy i spięłam je w kucyk. Zeszłam do kuchni. Kiedy pochylałam się nad miską płatków zszedł do mnie Thomas. Słowem się nie odezwał. Chyba jednak dowiedział się co wczoraj zrobiłam. Westchnęłam po cichu. Odłożyłam prawie pełną miskę na blat, zabrałam plecak i rozejrzałam się po korytarzu. Miałam rację kluczyki wisiały na haczyku, a samochód stał na podjeździe. W tym samym miejscu gdzie wczoraj czarne BMW. Zamknęłam drzwi. Na moje włosy spadły zimne krople deszczu. Założyłam kaptur i weszłam do samochodu. Włączyłam radio. Tym razem niczego nowego się nie dowiedziałam. W momencie, gdy zaparkowałam pod szkołą rozpadało się jeszcze bardziej. Po mimo tego, że zdołałam przebiec ten kawałek to nie uniknęłam przemoczenia. Było mi strasznie zimno. Przypomniało mi się, że w szafce mam jakąś siwą bluzę. Szybko poszłam się przebrać i zaczęłam iść w kierunku sali lekcyjnej. Kate stała oparta o ścianę. Podeszła, gdy mnie zobaczyła
- Rose... - zaczęła
- Nie - ruszyłam w kierunku sali. Pociągnęła mnie za rękę
- Stój - jej głos zaczął się łamać
- Oszukujesz mnie. Wszyscy to robicie. Cały czas - wyrwałam swoją rękę z jej uścisku
- To nie tak - zaczęła kręcić głową
- Dobrze wiesz, że znalazłam jego telefon. Czytałam wszystkie wiadomości. Oboje sobie to ułożyliście - przerwała mi
- To nie tak. Nic sobie nie ułożyliśmy - westchnęła - Ty nic nie wiesz
- No właśnie i to jest największy problem. On Ci zabronił? - łzy stały nam w oczach. Nie odważyła się nic powiedzieć. Tylko przytaknęła - Myślałam, że się przyjaźnimy.
- Bo tak jest! - tupnęła nogą jak małe dziecko. Zorientowałyśmy się, że cały korytarz się na nas patrzy.
- Nie tak wygląda przyjaźń. - skrzywiłam się - Nienawidzę Cię. - krople łez poleciały mi po polikach - uciekłam do sali. Schowałam się za filarem w ostatniej ławce. Podczas lekcji nauczyciel włączył jakiś film, więc za bardzo nie musiałam się skupiać. Inaczej nie dałabym rady.
Zaraz po dzwonku wyszłam ze szkoły. Sama nie wiem dokąd szłam. Gdzieś przed siebie. Minęłam tabliczkę z napisem "Bradford" i zaczęłam iść w stronę jakiegoś strumyka. Usiadłam na nim kompletnie nie myśląc o tym jak stąd wrócę. Swoją drogą nawet nie chciałam tam wracać. Tu było lepiej. Też byłam sama. Różnica była taka, że nikt mnie nie okłamywał. Przypominały mi się sceny z ostatnich dni. Ich rozmowy, to jaki był na mnie wściekły, to że powiedział, ze Thomas jest u Kate. Mróz i głód przypomniał mi o rzeczywistości i o tym, ze coś muszę ze sobą zrobić. Nie miałam pieniędzy na taksówkę. Otworzyłam kontakty. Nie przychodziło mi do głowy do kogo mogłabym zadzwonić. W końcu zatrzymałam się przy numerze Nicka. Zaczęłam zastanawiać się co mu powiem, gdyby miał po mnie przyjechać. Przystałam na wersji kłótni z Kate. W końcu to prawda. Choć nie do końca. Nie chciałam go wykorzystywać, ale jakoś musiałam wrócić do domu. Może pozwoli mi u siebie nocować. Wystarczyłaby mi kanapa. Nacisnęłam zieloną słuchawkę przy jego numerze.
- Nick... - zorientowałam się, ze głos mi drży
- Rose? Co się dzieje? - wyczułam niepokój w jego głosie
- Mógłbyś po mnie przyjechać? - przeszłam do konkretu
- Jasne, Gdzie jesteś?
- Jakieś 10 minut drogi za miastem drogą na wschód - udało mi się powiedzieć przez zmarznięte usta
- Co Ty tam robisz?
- Wyjaśnię Ci jak przyjedziesz... - moja bateria padła. Świetnie pomyślałam. Schowałam telefon do kieszeni. Nie mogłam liczyć tylko na to, że na sto procent jego samochód się pojawi. Zaczęłam iść w stronę miasta. Ulica była ciemna. Co jakiś czas przejeżdżał pojedynczy samochód. Kiedy jednak jeden z nich zatrzymał się koło mnie i to nie był ten samochód, na który czekałam mój puls przyspieszył. Szyby się opuściły
- Wskakuj - powiedział chłopak. Kojarzyłam go. Oszołomiona sytuacją bez większego namysłu znalazłam się w środku.
- Dwa dni z rzędu takie wybryki. Ktoś tu szuka adrenaliny - zaśmiał się
- Zaraz wysiądę - odparłam
- Będziesz sama wracała do domu? Powodzenia. Chyba Ci trochę zimno - zaczęłam co raz bardziej ilustrować jego rysy twarzy. Był to jeden z "kolegów" Zayna. Miałam namyśli tych chłopaków, których widziałam wtedy w garażu tego wielkiego domu. Chłopak miał rację. Spadł mi z nieba - Tak też myślałem - podkręcił ogrzewanie. Coś sprawiało, że nie bałam się mu zaufać. - Z Tyłu na kanapie masz koc - wskazał ręką. Wyciągnęłam go i się nim przykryłam. Moje ręce drżały z zimna. Chłopak coś tam jeszcze mówił, ale ja średnio go słuchałam. Po chwili znużył mnie sen. Śniło mi się, że jestem z Kate na zakupach. było tak jak dawniej. Śmiałyśmy się i żartowałyśmy. Z tą różnicą, że moja ręka była spleciona z ręką Zayna. Towarzyszył nam przez cały czas. Poczułam szturchanie
- Nie mała. Nie Zayn. Jestem Louis. Wstawaj - podparłam się na łokciach. Byłam u siebie pod domem. Boże! Złapałam się za usta. Czy ja mówiłam jego imię przez sen. - I długo go nie zobaczysz - zaczął się śmiać
- Co to ma znaczyć? Nie, żebym chciała. Przecież chodzimy razem do szkoły - zmarszczyłam brwi, a chłopak prychnął.
- Zayn i szkoła - z jego ust wydobył się śmiech. Zbyt głośny jak na moją pobudkę - Jest zły na Ciebie
- Nie trudno się domyśleć. Tylko całkowicie bez powodu - wzruszyłam rękoma - Gdyby nie mieszał się w moje ży...
- Gdyby się w nie nie mieszał to już dawno, by Cię tu nie było - jego słowa przyparły mnie do muru - Chcesz rady? Zastanów się najpierw komu masz ufać. Wiem, że nic z tego nie rozumiesz, ale wszystko może wyjaśnić Ci tylko On. Jednak z tego co widzę prędko się to nie stanie - odłożyłam koc na tył auta. Miałam mętlik w głowie.
- Dzięki? - nie wiedziałam co mu odpowiedzieć
- Heh... będziesz potem dziękować - wyszłam już nic nie odpowiadając i weszłam do jak zwykle pustego domu. W takiej chwili brakowało mi tu tłumów. A może właśnie, nie? Położyłam się na kanapie w salonie.
Tak mijały tygodnie...
Od czasu do czasu odzywał się do mnie Nick. Wyjaśniłam mu sytuację z Louisem i przeprosiłam za to, że pofatygował się bezsensu. Poza tym była tylko szkoła (bez Zayna), lekcje, telewizor, sen. Choć tego ostatniego było najmniej. Każdy dzień wyglądał identycznie. Do momentu kiedy mój palec przez pomyłkę wybrał numer do Kate. Niestety nie zdążyłam w porę się rozłączyć. Wydawało mi się, że i tak nie oddzwoni. Najwidoczniej byłam w błędzie. Po 20 minutach od przypadkowego incydentu na wyświetlaczu mojego telefonu pojawiła się jej twarz. Odebrałam.
- Rose? - powiedziała ucieszona
- Przepraszam, to było.. niechcący - wycedziłam
- Oh... no nic - posmutniała - Może jednak... Chciałabyś się... spotkać
- Może - powiedziałam prędzej niż pomyślałam
- Naprawdę? - jej uradowany ton znów wrócił
- Tak - odpowiedziałam zrezygnowana.
- Mam wpaść, czy Ty...
- Przyjedź - rozłączyłam się, aby nie zmienić zdania.
Dobrze wiedziałam, że będzie u mnie za kilkanaście minut. Zwykle tyle trwała jej droga. Zwinęłam koc z kanapy pod, którym leżałam cały tydzień. Zaczęłam odkładać puste kartony po pizzy i myć naczynia. Odłożyłam ostatni talerz, gdy usłyszałam dzwonek do drzwi. Dużo się zmieniło. Kate zawsze wchodziła do domu, czy ktoś w nim był, czy też nie. Swego czasu miała tu nawet własne klucze. Otworzyłam drzwi. Przywitała mnie gorącymi, czekoladowymi muffinkami. Uśmiechnęłam się na ten widok. Nie samych babeczek, ale tego, że to właśnie ona je trzymała.
- Cześć? Sama nie wiem co powiedzieć - odłożyła pudełko na stół. Też czułam się niezręcznie.
- Wstawię wodę na kawę - odwróciłam się, żeby włączyć czajnik. W pomieszczeniu panowała cisza. Postawiłam kubki z kawą na stole i sama usiadłam
- Słyszałam o Twojej wielkiej bitwie z Seleną. Ogromnie żałuję, że nie mogłam tego zobaczyć. - uśmiechnęłam się na to wspomnienie. Zawsze chciałyśmy jej dokopać, ale nigdy dosłownie. Kto by pomyślał, że za chwilę będziemy śmiać się i wspominać? Kto by pomyślał, ze to Selena w pewnym stopniu nas połączy? Nasze śmiechy w końcu ustały
- Przepraszam - westchnęła - Nie chciałam Cię oszukiwać. Robiłam wszystko dla Twojego dobra - skrzywiłam się. Nie można oszukiwać ludzi dla ich dobra - Mówię poważnie. Jeśli chcesz to opowiem Ci o wszystkim - była zdesperowana
- O wszystkim? - rozdziawiłam buzię
- Tylko nie przerywaj mi, bo to trochę potrwa - kiwnęłam głową. Ona opowiadała tak z 5 minut, a mną władały chyba wszystkie negatywne emocje jakie tylko istniały. Od zaskoczenia, przez strach, rozczarowanie do gniewu.
- I to jest koniec. Już. Chyba.. - dreptałam w te i  z powrotem po pokoju.  - Usiądź i powiedz coś - powiedziała desperacko. Zaczesałam włosy do tyłu i zrobiłam o co prosiła
- Czekaj, czy ja dobrze rozumiem. Thomas nie jest moim bratem, jestem adoptowana, mój ojciec... nie jakiś facet, który rzekomo jest moim ojcem, do tego milioner szuka mnie, żeby mnie zabić? Ty jesteś w jakimś gangu? Znaczy wy wszyscy? To jest jakaś ściema - mówiłam co raz szybciej, a mój głos drżał. Wierzyłam jej, chyba - W sumie czemu teraz mam Ci wierzyć?
- Nie układa Ci się to wszystko w całość? Te porwania? Niby czemu zabrali Megan? Wszyscy zawsze Was mylą. Bądźmy szczerzy nie masz nic z Davisów, jeśli chodzi o Wasz wygląd. Tak jak Thomas - skrzywiła się
- On też jest a... - przełknęłam ślinę, a on przytakiwała. Zatrzymała się na chwilę
- Po za jednym. Nie jestem w żadnym pieprzonym gangu. To oni nim są. Ja jestem tam na doczepkę. Bałam się o Ciebie i kazałam Thomasowi mnie w to wciągnąć - spojrzałam na jej dłonie, które drżały. Nie można tyle zmyślać. Albo ma coś z głową albo jest w tym jakaś prawda.
- Czyli jesteście razem? Z Megan wszystko w porządku? - pytania same nasuwały mi się na język
- Tak. Wymyśliliśmy te scenę. Chłopcy nie chcieli, żeby Nathan dowiedział się o mnie. Martwili się. Jeśli chodzi o Megan to jest pod opieką psychologa, ale wyrzucili ją od razu, gdy zorientowali się, że to nie Ty.
- Nathan? - tego imienia jeszcze nie kojarzę
- Prawa ręka Steven'a - mówiła to wszystko, a ja czułam się jak w jakimś filmie.
- A te wiadomości? Ta cała akcja z telefonem - musiałam wiedzieć wszystko
- Lubię drażnić Zayna, Zachowuje się wtedy jak czteroletnie dziecko, któremu ktoś zabrał ostatniego lizaka. Pomysł z telefonem też był mój. Nasz bad boy był przekonany, że boisz się go na tyle, że nigdy byś do niego nie zajrzała. Na nasze nieszczęście zapomniał skasować całą rozmowę z Thomasem i prawie znalazłaś się w kryjówce Nathana - w tym momencie zrobiło mi się gorąco, a świat zaczął wirować. Kate zauważyła, że coś jest nie tak i podała mi szklankę z wodą. - Teraz kiedy wszystko wiesz. Może być prościej. Przynajmniej nie trzeba będzie Cię pilnować. Malik kazał siedzieć nam cicho. Uważał, że będzie prościej jak będzie pilnował Cię jeżdżąc w kółko koło Twojego domu - prychnęła i wywróciła oczami.
- A Aire Street?
- Tamtej nocy znalazł się tam zupełnie przypadkowo. Te wszystkie napady... ktoś podał Twój fałszywy adres ludziom Nathana. - byłam przerażona. Do oczu naleciały mi łzy
- Steven jest wpływowy. Nie chce, żeby ktokolwiek odziedziczył fortunę prócz jego synka, którym kieruje jak kukiełką i jest taki sam jak on. - zaczęła głaskać mnie po ramieniu
- Nie chce niczyich pieniędzy
- To go nie obchodzi. Zawsze możesz zmienić zdanie - skrzywiła się
- A moja... ta kobieta, która - nie mogła wydobyć z siebie tych słów
- Nie żyje - Kate mnie przytuliła - Idź się położyć. To chyba za dużo jak na jeden moment - kiwnęłam głową i udałam się na kanapę w salonie, tak jak przez ostatnie dni. Kate przykryła mnie kocem i przytuliła. Udawałam, że śpię kiedy zadzwonił jej telefon. Wyszła z pomieszczenia. Słyszałam tylko pojedyncze słowa i jej podirytowany ton głosu.
- Powiedziałam jej... Zasługuje na to. Nie mogłam jej tak dłużej oszukiwać. Tak mówię poważnie, Skarbie. Nie, nie dawaj mi go do... Tak wiem... Przestań się na mnie wydzierać. Nie zamierzam jej dłużej ranić. Nie może wiedzieć, że jest sama. Przykro mi Zayn. - po tych słowach znów znalazła się przy mnie, a ja w końcu usnęłam. Kiedy się obudziłam leżała obok na fotelu przykryta kocem. Podniosłam się
- Rose... - w drzwiach stanął Thomas, a w moich oczach pojawiły się łzy. Podszedł mnie przytulić, ale ja się odsunęłam. Spojrzałam na Kate i znów na niego - Wyjdźmy stąd - włożyłam buty, kurtkę i wyszłam przed domem - Czemu nawet Ty?
- Musiałem Cię chronić. Jesteś moją sio...
- Nie prawda - przerwałam mu - Nie jesteś moim bratem - dobrze wiedziałam, ze kłamię. Po mimo wszystko zawsze nim będzie
- Prawda - pociągnął mnie za rękę i przytulił, a ja uległam i też go przytuliłam - Co by się nie stało jesteś moją małą siostrzyczką. Przepraszam. Spieprzyłem. Oboje spieprzyliśmy. - spojrzał w stronę okna, w którym było widać moją śpiącą przyjaciółkę. Staliśmy tak na zimnie jeszcze kilka minut. Cisze przerwał dźwięk samochodu, którego wyglądu już prawie zapomniałam. Ścisnęłam dłoń Thomasa z całej siły.

niedziela, 16 października 2016

Rozdział 11.

...to był telefon Zayna. Poznałam go od razu. Nie raz się nim bawił na lekcjach. Na wyświetlaczu widać było twarz Seleny, która zgasła po minucie. W samochodzie musiał jakoś sam mi wpaść. Zabrałam rzeczy i zamknęłam się w pokoju na wypadek, gdyby ktoś miał zamiar wejść. Zwykle to się nie zdarzało, ani rodzicom, ani Thomasowi. Jednak różnie bywa. Usiadłam na łóżku i wyjęłam go z torby. Przejechałam palcem po ekranie. Nie miał blokady. Dziwne. W zasadzie to nie. Gdybym byłą taka jak on pewnie osoba, która by go chociaż dotknęła nieźle, by oberwała. Na samą myśl sceny wściekłego Zayna widzącego mnie z jego telefonem ciarki przeszły po moich rękach. Swoją drogą to niegrzecznie tak grzebać komuś w telefonie. Odłożyłam go do szafki. Powinnam mu go oddać. I co mu powiem? "Ej, słuchaj! Twój telefon sam wskoczył do mojej torebki. Trzymaj i nie musisz dziękować." Podrzucę go Thomasowi. Lepiej nie, bo on oberwie. Znowu. Sama mu jakoś podrzucę. Oby jak najszybciej trafiła się okazja, bo moja sumienie pożera mnie od środka. Zamknęłam szafkę z telefonem na kluczyk. Wysłałam moje skończone wypracowanie i zeszłam na dół spędzając to popołudnie z rodzicami jak gdyby nigdy nic.
- Musicie już wyjeżdżać? - Thomas zaczął znosić ich kolejne walizki
- Czas na nas. Ale z tego co wiemy to Ty sobie sama doskonale radzisz. Nasz Matt Horwich - tata mnie przytulił
- Zabawne - nadęłam się.
- Trzymajcie się dzieciaki - ostatni raz nas pożegnali i wyszli. Tom zamknął za nimi drzwi
- Wypracowanie zrobione? - zwrócił się w moją stronę
- Tak. Już wysłane - skrzywiłam się, a on mnie przytulił
- To dobrze młoda. Pizza?
- Nie chce mi się jeść. Idę spać - wyrwałam mu się i poszła do siebie. Włączyłam telewizor i położyłam się na swoim wielkim łóżku. Było bardzo wygodne, a ja rzadko doceniałam jego funkcjonalność.

Z przykrością musi zawiadomić Państwa o kolejnych zniknięciach osób, które z każdym dniem wysuwają się po za tereny Aire Street. 

Wyłączyłam telewizor. Moje tętno nagle przyspieszyło. Jak mogłam tak łatwo odpuścić? Spojrzałam w kierunku szafki. Ten telefon mógłby mi dać tak wiele odpowiedzi. Zastanawiałam się jeszcze przez moment nim wyjęłam go z szafki. Mój palec ponownie się po nim przesunął.
4 nieodebrane połączenia od Seleny. Ktoś tu będzie miał przechlapane. Jego tapeta była cała czarna. Jak jego dusza. Weszłam w kontakty, ale wiele mi to nie pomogło. Thomas, Thomas, Thomas, Niall, Harry, Selena, Serwis, Gaz, Kate
- Kate - szepnęłam. To musiał być jednorazowy incydent. Oby. Nie, przecież niemożliwe, żeby mieli jakiś bliższy kontakt. Wyrzuciłam od siebie ten myśl. Jednak ciekawość co raz bardziej nie dawała mi spokoju. Weszłam w jego wiadomości. Nie było tego wiele. Tylko Niall, Thomas i... znowu Kate. Ani jednej wiadomości od Seleny. W wiadomościach z Niallem nic po za informacjami o kolejnych imprezach i fakcie, że ma kupić sojowe mleko nie znalazłam. To musiał być ten blondyn, który uratował mnie od własnej głupoty. Rozmowy z Thomasem ograniczały się głównie do potwierdzenia miejsc spotkań. Jednak adresy nic mi nie mówiły. Jeden z nich to był chyba jakiś magazyn na przedmieściach. Musiałam sprawdzić co tam jest. Wyjęłam swój notatnik i zapisałam dokładnie kilka z tych miejsc. Przyszłą kolej na wiadomości od Kate. Wyglądały jakby ktoś je po ucinał.
Najstarsza była może sprzed dwóch tygodni
Zayn: Pojebało Cię?! Dobrze wiem, że to Twój pomysł
Kate: Byłyśmy pijane wyluzuj. Zabrałeś ją? Jesteś beznadziejny.
Zayn: Suka
Kate: Taka prawda. Gdyby nie ja to nawet, by na Ciebie nie spojrzała. Łapiesz okazję, które akurat Ci podrzucam.
Zayn: To się jeszcze okaże.
Kolejna była sprzed paru dni
Zayn: Zrób z nią coś? Niech przestanie mnie wkurwiać.
Kate: Niby co?
Zayn: Przemów jej do rozsądku.
Kate: Już nie jesteś taki cwany. Jednak Twój urok osobisty jej nie powalił. Skoro woli jakiegoś sąsiada xD
Zayn: Zamknij się!
Kate: Mam Ci pomóc?
Zayn: Skończ.
I ostatnia z tego samego wieczoru
Kate: Przestań jeździć pod moim domem. Nie mogę zasnąć! Jest bezpieczna.
Zayn: Oni są co raz bliżej. Tylko ja gwarantuje jej bezpieczeństwo.

Z wrażenia telefon wypadł mi z rąk. Jacy oni? Kto był bliżej? Czemu Kate mnie okłamuje? Jestem w jakimś niebezpieczeństwie. I to całkiem sama. Po mojej twarzy spłynęła łza. Po półgodzinnym szlochaniu zasnęłam ze zmęczenia.
           Kiedy się obudziłam nie dość, że miałam poranne worki pod oczami to jeszcze opuchnięcia. Starałam się wszystko zapudrować, ale to nic nie dało. Do mojego codziennego stroju musiałam dołączyć przeciwsłoneczne okulary. Co z tego, że niebo było pochmurne i zbierało się na deszcz. Wzięłam kurtkę, a telefon Zayna wpakowałam do torby. Gdy dojechałam do szkoły ledwo znalazłam jakieś rozsądne miejsce na parkingu. Ktoś by pomyślał, że to jest idealny moment, żeby sprawdzić tamte miejsca, o których rozmawiali. Thomas jednak szybko dowiedziałby się, że nie było mnie w szkole, a kolejne zakupy to mało wystarczający argument. Szczególnie teraz, gdy zrobił się jeszcze bardziej opiekuńczy. Weszłam do szkoły. Selena z oburzeniem wyżalała się komuś jaki to jej chłopak jest beznadziejny. Biedny. Na samą myśl spędzania większej ilości czasu niż 5 minut z tą wariatką jest mi go żal. Po chwili jednak przypomina mi się jaki on jest i stwierdzam, że oboje są siebie warci. Nieźle się dobrali. Zabrałam książki z szafki i poszłam na angielski. Prawie wpadłam na nauczycielkę
- Rose, świetna praca. Niestety muszę postawić Ci tylko dobry, żeby być konsekwentna. Mam nadzieję, że to pierwszy i ostatni raz - uśmiech zagościł na jej twarzy
- Oczywiście - rzuciłam i zajęłam miejsce w sali. Po chwili wszedł do niej Zayn i usiadł na całkowicie drugim końcu. Całą lekcje czułam na karku jak się na mnie patrzy. Czułam albo chciałam tak czuć. Rose opanuj się. Starałam się skupić na tym co dzieje się na lekcji. Po szkole zdążyłam wyjść na długo przed tym, aż Zayn wyszedł z sali i pobiegłam na parking. Wpakowałam się do samochodu i odjechałam. Ustawiłam sobie poszczególne punkty w nawigację tak, aby w jak najkrótszym czasie objechać te wszystkie miejsca. Wszystkie były oddalone o jakieś średnio 3 mile od Bradford. Pierwszym z nich okazał się jakiś stary opuszczony budynek. Stał na kompletnym odludziu. Nie miałam pojęcia co mogę znaleźć w tych miejscach, ale tutaj na pewno, by tego nie było. Drugim miejscem był ten magazyn, o którym właśnie myślałam. Kiedyś należał on do fabryki z farbami, w której byłam z Kate na wycieczce w piątek klasie. Trzecie miejsce było położone nieco dalej. Zanim tam dojechałam był już późny wieczór. Na szczęście na miejscu świeciła się jedna lampa. Był to znów jakiś opuszczony budynek. Zgasiłam na chwilę silnik i postanowiłam chwilę zaczekać. Z drugiej strony budynku podjechało srebrne Volvo. Wysiadł z niego jakiś młody chłopak. Niestety nie zdążyłam dostrzec jego twarzy.
- O Boże! - wyrwało mi się. Był to ten sam samochód, który jechał w moją stronę na Aire Street. Znów znalazłam się w złym miejscu o złej porze. Chwyciłam za kluczyki, ale mój samochód nie chciał odpalić. Szlag. Byłam tak daleko od domu, a tak blisko tego... tego kogoś. Chwyciłam za telefon. Nie bałam się konsekwencji jakie przyniesie zadzwonienie teraz do Thomasa. Wybrałam jego numer, ale ten nie odbierał. Po chwili usłyszałam dźwięk samochodu podjeżdżającego tuż za mną. W lusterkach widziałam tylko odbijające się światła. Samochód zatrzymał się tuż za mną. Ponowne przekręcenie kluczyka w stacyjce nic nie dawało. Kierowca wysiadł i zaczął iść w moją stronę. Spanikowana chwyciłam po gaz pieprzowy. Stanął obok drzwi i zapukał do okna nawet się nie schylając. Niepewnie spojrzałam na jego twarz. Przez moje ciało przeszła ogromna ulga. Zsunęłam szybę. Jego szczęka byłą zaciśnięta. Ręce również, do tego stopnia, że zbielały mu knykcie.
- Wysiadaj - wycedził przez zęby, a ja zrobiłam to co kazał. Ruszył w stronę auta, a ja za nim o nic nie pytając. Z samochodu wysiadł jeszcze jeden chłopak. Chyba Harry. Tak, to chyba był on. Zayn wskazał mu mój samochód. Chłopak wyciągnął rękę w moją stronę. Zdziwiona spojrzałam w jego oczy
- Kluczyki - mruknął. Słyszałam warknięcie Malika.
- Pamiętaj o zakazie - usiadł po stronie kierowcy. Wyciągnęłam klucze z kieszeni i mu podałam. Sama zaś wsiadłam do auta Zayna. Twarz miał schowaną w dłoniach.
- Jak mogłaś? Czy Ty? Czy zdajesz sobie... Nieważne - pociągnął się za włosy i wyciągnął rękę w moją stronę - Oddaj mi mój cholerny telefon - bez namysłu sięgnęłam do torebki i mu go podałam. Zayn wyszedł z samochodu i rzucił nim o ziemię. Kopnął kilka razy w koło zanim wsiadł z powrotem. Harry zdążył odjechać moim samochodem, kiedy Zayn w końcu odpalił silnik i ruszył w stronę miasta. Nie odzywał się do mnie całą drogę. Patrzył cały czas przed siebie. Zaparkował na podjeździe. W domu nie paliło się żadne światło. Zastanawiało mnie, gdzie jest...
- Thomas jest u Kate, O niczym się nie dowie - zaskoczył mnie. Jak to u Kate? 
- Zayn... - chciałam się wytłumaczyć, ale mi przerwał
- Nic już nie mów. Idź już - chciałam wyjść, ale się zawahałam - Powiedziałem idź!
Pośpiesznie wybiegłam z auta i wpadłam do mojego pokoju. Po polikach zaczęły mi płynąć łzy. Płakałam do poduszki przez całą noc.

Rozdział 10.

- Nieważne - zarumieniłam się. Liczyłam na to, że szybko zmieni temat.
- To kawa? Czy obiad? - zaproponował
- Może być kawa, a na obiad wpadniesz do mnie - uśmiechnęłam się. Chyba było już wszystko okej.
- Zgoda - odpalił samochód i ruszyliśmy w stronę centrum. Co jakiś czas czułam jak jego ręka przysuwa się po moim kolanie, gdy zmieniał biegi. Miałam tylko nadzieję, że moje poliki nie przypominają jeszcze pomidora. Za którymś razem przyjrzałam się dokładniej bocznemu lusterku. Zobaczyłam czarny motocykl jadący za nami. Tym razem nie byłam przewrażliwiona. Jechał za nami całą drogę, a gdy zjechaliśmy na parking, jego kierowca patrzył się w naszą stronę.
- Coś nie tak? - Nick złapał mnie za rękę, gdy wysiedliśmy. Musiał dostrzec moje poddenerwowanie
- Nie, w porządku - uśmiechnęłam się niemrawo. Ścisnął moją dłoń i posłał mi głęboki uśmiech, a potem musnął moje usta. Weszliśmy do kawiarni. Potem tak jak było w planach pojechaliśmy do mnie do domu na obiecany obiad. Kiedy jednak weszliśmy do domu
- Rose! Skarbie! Jak ja za Tobą tęskniłam!
- Mama? - wytrzeszczyłam oczy, a ona mnie przytuliła
- Nie cieszysz się? Przyjechaliśmy z ojcem godzinę temu - mówiła rozradowana kobieta
- Cieszę... tylko. Jestem trochę zaskoczona - przypomniało mi się, ze wciąż trzymam Nicka za rękę
- A Ty jesteś... - mama podejrzliwym wzrokiem zwróciła się do syna - Powodem dla którego moja córka się mnie wstydzi? - wybuchła śmiechem, a ja czułam się tylko bardziej zażenowana. Puściłam jego rękę
- To Nicholas. Sąsiad - zrobiłam nacisk na te słowa
- Miło mi - podała mu rękę. Chłopak zrobił to samo
- Może już pójdę - patrzy w moją stronę
- Mieliśmy zjeść obiad... - wyjaśniam
- To nic. Obiad już się robi. Starczy dla nas wszystkich - pobiegła w swoim fartuszku do kuchni
- Przepraszam - wydukałam po cichu. Przedstawienie czas zacząć. Gdy weszliśmy do kuchni wszystko już było nakryte.
- Cześć tato - miałam wrażenie, ze ten człowiek mnie bardziej rozumie
- To tyle? - otworzył ramiona, żebym się do niego przytuliła. I tak też zrobiłam
- Nick - wyciągnął rękę. Na moje szczęście tata  również podał mu swoją. Usiedliśmy do stołu. Nie dało się nie ukryć, że chłopak był nieco skrępowany, ale starał się to ukryć
- Thomasa nie ma? - zauważyłam. Mama pokręciła głową - To jak przyjechaliście tu z lotniska?
- Thomas dzwonił, że nie da rady i taki bardzo miły chłopak nas przywiózł. Jego kolega. Twój brat wspomniał, ze postara się wrócić wcześniej niż przed wieczorem - zaczęłam dłubać w talerzu, który dostałam od mamy
- Super. Opowiadajcie co tam u Was? Jak tam kryzys wieku średniego i życie obieżyświata? - próbowałam zagaić temat. Mama zaczęła opowiadać o wszystkich przygodach jakie to przeżyli. Ile razy zgubili walizki na lotniskach albo jak to tata nauczył się gotować w ciągu tych ich podróży. Oczywiście Nickowi też nie dali spokoju. Sama się dzięki temu wiele dowiedziałam o nim samym. Nigdy w sumie nie rozmawialiśmy na temat tego jaką szkołę skończył i, że jest menagerem jakiejś małej firmy w Londynie. Kiedy zaczęli ingerować w historię jego rodziny słychać było jak motor podjeżdża pod nasz dom.
- To pewnie Thomas - zadowolona mama podniosła się z miejsca, żeby przywitać syna. Każda normalna matka zaniepokoiłaby się, ze jej dziecko jeździ taką maszyną. Niezależnie od wieku.
- Przecież Tom nie ma motoru - zmarszczyłam brwi
- On nie, ale Zayn ma - zauważył tato. Jakby to było coś najzwyklejszego. Skąd oni go znają? - Mama zaprosiła go na obiad po tym jak nas przywiózł.
- Co zrobiła? - zachłysnęłam się. Nick poklepał mnie po plecach i złapał za rękę.
- Cześć, mamo - z korytarza dochodził głos mojego brata - Jedziesz? - nie było słychać odpowiedzi. Pewnie przytaknął głową. Poczułam ulgę.
- Wchodź, im więcej nas tym lepiej. Rose ze swoim chłopakiem też już jest - mogłam się domyśleć, że właśnie tak to się skończy
- Cześć wszystkim - mój brat wszedł do środka - Moja siostra ma chłopaka? Czemu mi nic o tym nie wiadomo? Nick, tak? - podał mu rękę
- Zgadza się - objął mnie ramieniem
- Jeszcze nie jesteśmy razem - wyrwało mi się
- Jeszcze - burknął Zayn, który wszedł do pokoju i usiadł na przeciwko mnie. Wszyscy zaczęli się śmiać. Mało zabawne. Od tego momentu patrzyłam na zegarek. Chciałam, żeby jakimś magicznym trafem wskazówki zaczęły biegać po tarczy. Po 20 minutach stwierdziłam, że to dobry pomysł na to, aby wyjść. Podniosłam się z krzesła
- To my będziemy się zbierać - pociągnęłam Nicka za sobą.
- Już opuszczasz starą matkę? - próbowała mnie zatrzymać
- Mamo, przecież mają lepsze rzeczy do roboty niż siedzenie tu z nami - na twarzy Thomasa pojawił się chytry uśmieszek. Zabijałam go wzrokiem - Ał! - chyba coś go kopnęło pod stołem
- Ah, no dobrze. Uważaj na moją córkę - uprzedził go ojciec
- Spokojnie, ze mną jest bezpieczna - Nick przyciągnął mnie do siebie, a ja poczułam się jeszcze bardziej niezręcznie. Wszyscy patrzyli się na nas oprócz mulata, który gapił się w okno. Jego szczęka mocno się zacisnęła, co uwydatniło jeszcze bardziej jego kości policzkowe. Założyłam kurtkę i kierowałam się w stronę drzwi, gdy odwróciłam się w stronę kuchni zobaczyłam oczy Zayna wbite we mnie. Wypełnione żalem i złością. Znieruchomiałam. Coś stanęło mi w gardle. Nick złapał mnie za rękę i wyszliśmy kierując się w stronę samochodu.
- Przepraszam za to wszystko - wyrzuciłam
- Nie masz za co. Było... miło. Tak to dobre słowo. Polubili mnie?
- Kto? Moi rodzice? Chyba tak. Wzór cnót. Skończyłeś uczelnię, masz dobrą pracę, nie mieszkasz daleko. Czemu mieliby Cię nie lubić?
- Są specyficzni. Serio Was tak zostawiają na cały czas samych? - zaczął dopytywać, gdy już siedzieliśmy ogrzewając się w aucie
- No nie są normalni, ale nas kochają. Nie masz co się nimi przejmować
- A moje drugie pytanie? - zaczął pocierać moje zimne ręce
- Rzeczywiście ich częściej nie widzimy niż widzimy - Nick puścił moje ręce i zaparkował na swoim podjeździe. W tle słyszałam odjeżdżający motor. To znak, ze mogłam wrócić do domu.
- Będę się zbierać. Jestem zmęczona - westchnęłam
- Mam nadzieję, że kiedyś jednak ugotujemy coś razem - posłał mi ciepły uśmiech
- Jasne. Może być w następny weekend - odwzajemniłam się tym samym. Przytaknął głową - To pa - dotknęliśmy się ustami i skierowałam się ku domu. Mama sprzątała po obiadokolacji.
- Już wróciłam! - krzyknęłam ściągając buty i udałam się jej pomóc ogarnąć ten bałagan.
- Miły chłopak
- To tyle? Nie podobne to do Ciebie - zaczęłam układać naczynia w zmywarce
- Co mam więcej powiedzieć? Jesteś pewna, że to ten na zawsze? Jest normalny. Wiem, że nie jesteś tak kopnięta jak ja z tatą, ale nie sądzisz, ze przydałby Ci się ktoś...
- Ktoś? - czekałam aż skończy
- Niezwykły. Takiego chłopaka można zgarnąć przechodząc przez ulicę po kawę - w sumie to tak było
- Sama nie wiem - usiadłam na krześle. Jest już drugą osobą, która mówi mi, że to nie to. Tylko czy ja tak też sądzę. W końcu powinnam słuchać samej siebie.
- Jesteś zmęczona - pogłaskała mnie po głowie - Idź spać. Ja to ogarnę
Poszłam na górę, ale nie mogłam zasnąć. Powinnam zamknąć się w klatce i nie wychodzić z niej. Tak byłoby lepiej dla wszystkich.
Rano przypomniałam sobie, że znów zapomniałam zasłonić okien i obudziło mnie światło słoneczne.
Włączyłam laptopa, aby posłuchać muzyki przed wyjściem, gdy wyskoczyła mi wiadomość z edziennika. Kliknęłam na nią i nie mogłam uwierzyć w to co zobaczyłam. Między moimi 4 i 5 widniało...
- Jeden?! Ale jak... - zaczęłam przeglądać dziennik. Wtedy przypomniało mi się o nieoddanym wypracowaniu...
- Nie... nie - szybko zadzwoniłam do Kate
- Co jest? - chyba jeszcze spała
- Dostałam jeden - zaczęłam obgryzać wargi
- Co jeden? - mruknęła
- Ocenę, Zapomniałam o wypracowaniu. Dostałam jedynkę!
- Wow... Rosalie Davis po... tylu latach nauki dostała swoją pierwszą jedynkę.
- Nie mogę mieć jedynek! Muszę to jakoś załatwić
- To załatw - rozłączyła mnie. Dzięki za wsparcie. Zaczęłam się szykować. Dojechałam do szkoły jeszcze przed wszystkimi. Na szczęście udało mi się wyprosić oddanie pracy po czasie. Jeszcze nie zaczynałam zajęć, więc udałam się do bibliotek w celu napisania mojej zaległości. Usiadłam przy jednym z komputerów i zaczęłam szukać informacji. W pewnym momencie usłyszałam trzask drzwi
- Tu jest ta mała dziwka! - już stała przy moim biurku - Co Ty sobie wyobrażasz? Dobrze wiesz, że ze mną się nie zadziera - pociągnęła mnie za włosy. Wyrwałam się jej i wstałam
- O czym Ty mówisz? - odepchnęłam ją
- O tym, że kradniesz mi chłopaka - oberwałam w policzek z otwartej ręki. Złapałam się za niego/ Poczerwieniał ze wstydu i bólu
- Ja? - próbowałam się wycofać.
- Nie wasz się zaprzeczać. Ciągle siedzi u Was w domu - prychnęła i rzuciła się na mnie z pięściami. Na co ja nie byłam jej dłużna
- Daj mi spokój. W dupie mam Twojego pieprzonego chłopaka. Powiedz mu, że to on ma się ode mnie odczepić - wyrzuciłam, gdy robiłam unik przed kolejnym uderzeniem i przypadkiem uderzyłam ją w bark. Wylądowałyśmy na ziemi
- Myślisz, że zainteresowałby się kimś takim jak Ty? - obijałyśmy się tak o siebie dłuższą chwilę. Czułam jak twarz pod moim okiem puchnie
- Najwidoczniej! Skoro spał ze mną w jednym łóżku! - po co ja to powiedziałam. Nagle poczułam jak czyjeś barki podnoszą mnie z ziemi.
- Puść mnie! - krzyknęłyśmy na raz
- Uspokój się. Jeszcze nikt Was nie widział - szepnął do mojego ucha. Zauważyłam jak Thomas trzyma Selenę.
 Zayn wyprowadził mnie z biblioteki.
- Usiądź tutaj - wskazał na ławkę przy ścianie
- Nie mów mi co... - zbeształ mnie wzrokiem
- Powiedziałem siadaj - odszedł, a po chwili wrócił z chłodzącym woreczkiem
- Przyłóż sobie. Może nie unikniesz opuchnięcia, ale powinno lepiej wyglądać - wzięłam go od niego. Usiadł obok. Spojrzałam na jego twarz, na której widniał uśmiech
- Co Cię tak bawi? - warknęłam
- Nie sądziłem, że kiedykolwiek się do mnie przyznasz., a już na pewno nie w taki sposób
- Po co tu przyszedłeś? To nie Twój interes - zagryzł zęby
- Przykro mi, że nie jestem Twoim księciem na białym koniu. Gangster na czarnym motorze musi Ci wystarczyć - podniósł się, a ja złapałam za rękaw jego kurtki.
- Nie... czekaj. Przepraszam - odwrócił się - Powinnam być Ci wdzięczna. Dzięki
- Przepraszam, dziękuję. To wszystko na raz. Wow - żartował
- Ej! - jestem okropna - Co z Thomasem? Co on tu robi tak właściwie?
- Widzieliśmy ją przed Waszym domem, gdy akurat przyjechałem po niego. Od dłuższego czasu myślałem, że mnie śledzi - zaśmiał się - nie umiejętnie. Wiedzieliśmy, że prędzej, czy później to się stanie. Jednak ni myśleliśmy, że się pobijecie - wybuchł większym śmiechem, a ja szturchnęłam go w ramię - Odwiozę Cię do domu? - kiwnęłam głową. Sama nie wierzę, że mu na to pozwalam i zaraz zmieniłam zdanie.
- Zajmij się może swoją dziewczyną. Wtedy będę mieć zdecydowanie mniej problemów - warknęłam
- Proszę Cię. Twoje największe zmartwienia ograniczają się do jedynki z angielskiego - prychnął -Nie to nie. Masz strasznie zmienny nastrój. Najpierw starasz się być nieufna, potem Twój mur pęka i zaczynasz się otwierać. Następnie jesteś na mnie zła i wyżywasz się na mnie, a potem dręczą Cię wyrzuty sumienia i mnie przepraszasz - jego śmiech roznosi się po korytarzu - Tylko nie wiem jak nazwać tę fazę. Nie zapominając o tym, że 5 minut temu się o mnie biłaś - ukazuje ponownie swoje białe zęby
- Nie biłam się o Ciebie - zrobiłam nacisk na ostatnie słowa - Nawet nie wasz się tak myśleć, bo...
- Bo co? Bo to prawda? - podniósł prawą brew
- Przecież ja Cię nawet nie znam. Niby czemu miałabym się o Ciebie bić? - wstałam i zaczęłam dreptać od ściany do ściany
- Może Ty mi powiesz? - bezczelny
- Tylko się broniłam. Człowieku, przecież ja nawet nic o Tobie nie wiem - wzburzyłam się
- Ja za to wiem o Tobie wiele i wiedziałem Cię w wielu wydaniach - na myśl o tym, że widział mnie prawie w samej bieliźnie spaliłam się ze wstydu. Wzięłam torbę i zaczęłam iść w stronę drzwi. Złapał za nią i mnie odwrócił
- Ej, lubię gdy się wściekasz - sama nie wiedziałam co się dzieje
- Mógłbyś przestać? To ja mam zmiany nastroju? Ja jestem tajemnicza i udaję groźną, a następnie próbuję się zaprzyjaźnić śmiejąc się z ludzi? I odczep się od mojej torebki - to ostatnie zdanie mogłam sobie darować
- Okej, okej. To umowa jest taka. Zawiozę Cię do domu i będę sobie tajemniczy dalej. Stoi? - i co niby miałam mu odpowiedzieć? Jednak chyba nie czekał na moją odpowiedź. Udaliśmy się w stronę parkingu
- A Thomas? - przypomniało mi się o moim bracie
- Poradzi sobie - doszliśmy do czarnego BMW. Nie motoru jak zwykle.
- Coś nie tak? - zauważył zdziwienie na mojej twarzy
- Nie nic - wsiadłam. Wyjechał z parkingu z piskiem opon. Na tyle szybko, ze wcisnęło mnie w fotel. Na miejsce jednak dojechałam bez żadnych urazów.
- Hmmm dzięki - chyba tylko tyle była w stanie wydukać
- Wychodź szybciej. Spieszę się - i przestał być uprzejmy. Wygramoliłam się z auta. Chyba czekał aż wejdę do środka, bo dopiero wtedy odjechał. Odłożyłam torbę z książkami na stół w kuchni. Zaparzyłam kawę i usiadłam do mojego nieskończonego wypracowania. Zauważyłam, że to była chyba nasza najdłuższa rozmowa, a przede wszystkim to, że był miły. Próbował się droczyć i był inny niż zwykle. Mówię tak jakby tych razy, których rozmawialiśmy było tak wiele. Po jakimś czasie rodzice wrócili z zakupów wraz z Thomasem. Wielce rozbawieni.
- Brawo córeczko - mama położyła reklamówki na blacie
- Hę? - chyba nie zrozumiałam
- Thomas nam dzisiaj opowiadał jak dzielnie się broniłaś - zakryłam twarz rękoma. Normalni rodzice urządziliby mi wielką awanturę. Chyba. Przynajmniej tak mi się wydawało. Oceniłam to wyłącznie na podstawie jakiś amerykańskich seriali. Rodzice wyszli z kuchni.
- Musiałeś?
- To śmieszne - wzruszył rękoma.
- Jak jutro wstanę ze śliwką pod okiem będzie jeszcze zabawniej - rzuciłam długopis na stół
- Już ją masz - podał mi lusterko
- O Boże! - rzuciłam się do mojej kosmetyczki. Chyba nie wyglądałam tak wracając do domu? Zayn mnie taką nie widział? Matko. To ma być to moje kolejne wcielenie? Zrobiłam makijaż, ale to nie wiele pomogło
- Mogę napisać Ci zwolnienie - rzucił
- Mam spóźnione wypracowanie do oddania - mruknęłam i przygryzłam się w język
- Jak to spóźnione? Dostałaś jeden? - zmarszczył brwi
- Tak - westchnęłam
- Wow... To nie napiszę.
- Słucham? - spojrzałam na jego zirytowany wyraz twarzy
- To co słyszałaś. Może nie jestem nimi, ale coś jest nie tak. Nigdy nie miałaś takich ocen. - wyszedł z pokoju. Czyżbym przekroczyła jakąś granicę? Nagle zaczęło coś dzwonić. Rozejrzałam się po kuchni. Zauważyłam, że dźwięk dobiega z mojej torebki. Otworzyłam ją
- To niemożliwe...
___________________________________
Czekam na komentarze :D