- Chyba musicie pogadać - Thomas szepnął mi do ucha, gdy chłopak wyszedł z samochodu i oparł się o niego, a ja jeszcze mocniej złapałam za jego rękę. Nie chciałam, żeby mnie z nim zostawiał. - Jak będzie coś nie tak to krzycz - w jego głosie słyszałam śmiech. Bardzo zabawne. Tom wszedł do środka, a ja zostałam z nim sama. Chwile trwaliśmy w ciszy.
- Więc już wiesz... - mruknął
- Kate... - chciałam zacząć ją tłumaczyć i zebrać całą winę na siebie
- Nic już nie mów. Zacznij mnie słuchać - zacisnął pieść - Masz czas do wieczora, żeby się spakować.
- Słucham? - mowy nie ma.
- To co słyszałaś. Nie zamierzam ryzykować, że wyjedziesz teraz z miasta i to spieprzy całą naszą robotę. Masz czas do wieczora - powtórzył
- Nie zamierzam nigdzie wyjeżdżać - nic już nie odpowiedział tylko. W końcu się na mnie spojrzał. Tylko po to, żeby zabić mnie swoim gniewnym spojrzeniem. Nikt nie będzie mi mówił co mam robić, a na pewno nie jakiś przypadkowy chłopak. Na pewno nie on. Gotowało się we mnie. Na jego twarzy pojawił się uśmieszek. Widział jak się wściekam - odwróciłam się na pięcie i wbiegłam do domu trzaskając drzwiami. Myślałam, że odjedzie, ale on poszedł za mną i złapał mnie za nadgarstek
- Nie wściekaj się. Nie masz o co. Jestem tu jedyną osobą, która ma ku temu powody i tym powodem jesteś Ty - ałć... Skrzywiłam się - Co? - warknął - spojrzałam na moją poczerwieniałą rękę, a on obluzował uścisk - Masz czas do wieczora - ile razy będzie jeszcze to powtarzał
- Zrozumiałam - warknęłam i wyrwałam się.
- Co tu się... O cześć - W progu stanęła zaspana Kate
- Z Tobą porozmawiam potem - wskazał na nią palcem, ale dziewczyna tylko wywróciła oczami
- Oczywiście - posłała mu fałszywy uśmiech.
- Już się uspokój - dołączył do nas Thomas
- Nie - odezwaliśmy się oboje w tym samym czasie, gdy się jednak odwróciłam Zayna już nie było
- Ja nie chcę nigdzie z nim jechać. On jest niebezpieczny. To psychol! - wyrzuciłam
- Tak będzie lepiej, a on nie jest taki zły jak Ci się wydaje - tym razem to ja wywróciłam oczami - Jak chcesz to możemy jechać z Tobą - zaproponowała - Prawda Thomas? - mój brat przytaknął
- Chwila, chwila. Mam nagle się przeprowadzić do jakiegoś obcego faceta do domu, z Wami i rzucić to wszystko - zakręciło mi się w głowie - To chore. A szkoła?
- Załatwimy Wam nauczanie indywidualne - powiedział Thomas
- Wam?
- Jak już mam w tym wszystkim siedzieć z Tobą to po uszy. I jest jedna rzecz, która Ci umknęła. Będzie tam cała ich piątka - usiadłam z wrażenia na krześle - Bardziej mnie dziwi, ze przeraża Cię fakt zamieszkania z nim niż to, ze właśnie największy gang w UK chce Cię znaleźć i zabić - zaśmiała się, a mnie nie było aż tak do śmiechu
- Świetnie! Nic tylko imprezować z tego powodu - poszłam do siebie do pokoju. Wiedziałam, że muszę się spakować. Zostało mi raptem parę godzin, ale wszystko hamowało mnie od środka. Tak jakbym nie mogła dać im za wygraną, a raczej mu. Czemu moje życie musi być takie pogmatwane? Westchnęłam i wyciągnęłam trzy wielkie walizki. Jak byliśmy mniejsi podróżowaliśmy razem z rodzicami. Przepraszam z osobami, którzy mnie wychowali. Jednak nie. To zawsze będą moi rodzice. Kiedy przyszedł wieczór siedziałam w salonie na fotelu i pstrykałam po kolejnych kanałach. Drzwi się otworzyły, a on wszedł jak gdyby nigdy nic. Jego wzrok zwrócił się ku walizkom
- Wow... całkiem sporo tego. Jestem motorem. Thomas je przywiezie - zaczął się tłumaczyć, a ja się podniosłam - Jedziemy? - wzruszyłam rękoma w odpowiedzi i zaczęłam iść w kierunku wyjścia. Pociągnął mnie do siebie - Rose... - szepnął mi do ucha
- Tak? - odwróciłam się
- Daj mi szansę - przygryzł wargę. Tak jakby sam nie wierzył w to co mówi.
- Słucham? - zakrztusiłam się
- Nie karz mi powtarzać - stykaliśmy się nosami. Nie oszukujmy się. Nigdy nawet nie liczyłam na takie wyznanie z jego strony. Czułam jak coś skacze w moim brzuchu, a kolana miękną.
- Zgoda - mruknęłam
- Serio? - jego usta wygięły się w lekkim uśmiechu. Mrugnęłam powoli oczami, aby potwierdzić swoją decyzję. Już po chwili siedzieliśmy na motorze.
Jechaliśmy może półgodziny. Na chwilę zatrzymał się przy automatycznej bramie i wjechał w głąb ogrodu. Zeszłam z motoru i odłożyłam na miejsce kask. Słowem się nie odezwał. Ruszył w stronę domu, a ja stałam w miejscu. Mruknął coś, wydedukowałam, że oznaczało to, że mam iść. Weszliśmy po schodach. Wpuścił mnie do środka i poszedł na górę. Usiadłam na skórzanej kanapie, którą widziałam ostatnim razem. Nie wiele od tamtego momentu się zmieniło. Dalej nienaganny porządek. Była jednak jedna, maleńka różnica. Książki, z której wyciągnęłam ostatni cytat, nie było na żadnej półce. Stwierdziłam, że to trochę może potrwać i wzięłam do ręki jakiś stary magazyn. Nie mogłam się skupić. Myślałam cały czas o tej sytuacji, w której jestem. Usłyszałam jak otwierają się drzwi, a moim oczom ukazał się chłopak o bujnych lokach.
- Co Ty tu do cholery robisz?! - wrzasnął na mnie przerażony. Usłyszałam za sobą kroki
- Ja ją tu przywiozłem - w pokoju pojawił się Zayn.
- Chodź do kuchni - loczek zacisnął zęby. Jednak nigdzie się nie ruszyli. Spojrzałam się w tył. Stała tam cała reszta.
- Puść ją do cholery! - wrzasnął brunet.
- Jest moja. Nic nie poradzicie - wzruszył rękoma i przyciągnął, nie, szarpnął mnie w swoją stronę. Słucham? Co do cholery. Odsunęłam się.
- Narażasz nas wszystkich na niebezpieczeństwo! To ona jest naszym zagrożeniem! Nie rozumiesz tego?! To jej szukają, a Ty bawisz się w superbohatera! - blondyn starał się wywrzeć na nim jakiekolwiek wrażenie.
- Ona nie jest niczemu winna - żyłka pulsowała mu na czole
- Prócz tego, że puszcza się z Nicholasem - mruknął loczek
- Nie przespałam się z nim, dobrze?! Jesteśmy tylko znajomymi - nie wytrzymałam. Wstałam, ale Zayn mnie powstrzymał.
- Z nią będą same problemy - chłopcy wyszli. Ostatni trzasnął drzwiami. Staliśmy na przeciw siebie. Stykaliśmy się nosami. Jego usta zbliżały się do moich, zamknęłam oczy, ale jego już nie było. Zamknął się w gabinecie. Słychać było dreptanie w kółko. Chciałam wyjść, ale zaczął wyć alarm, który po chwili ucichł
- Nawet nie próbuj! - usłyszałam wrzask z gabinetu. Chciałam pozbyć się wszelkich myśli, więc przeniosłam się do kuchni i zaczęłam coś gotować. Sama nawet nie wiem co. Usłyszałam kroki za sobą
- Nie musisz robić za moją pomoc domową - chrząknął - Co tak ładnie pachnie?
- Z tego co widzę to kurczak w curry - kąciki jego ust na chwilę się uniosły.
- Przepraszam Cię - podszedł bliżej - to nie miało tak wyglądać - złapał mnie w pasie. Rękawy miał podwinięte. Moje oczy nie mogły oderwać się od tatuaży na jego rękach. Uniósł mój podbródek ku górze. Moje oczy błądziły po kuchni - spójrz na mnie - nieśmiało spojrzałam się w jego głębokie piwne oczy, automatycznie moje poliki wypaliły rumieńce. Uśmiechnął się i mnie pocałował. Jego usta smakowały miętą i papierosami. Mimo tego drugiego chciałam więcej. Czekałam na to od kiedy pierwszy raz go zobaczyłam na szkolnym korytarzu, kiedy wpadł na mnie z książkami... To było coś pięknego. Nasze chwile, których było tak nie wiele, ale każda była czymś pięknym. Zarzuciłam ręce na jego szyi i odwzajemniłam pocałunek, a on posadził mnie na blacie. Przytulił mnie do siebie
- Nie pozwolę, żeby coś Ci się stało. Teraz jesteś tylko moja - zaczął mnie głaskać, a ja wtuliłam się w jego tors najgłębiej jak tylko się dało. Był mi obcy, ale tak bliski. Odsunął się
- Chodź, jestem głodny - zdjął mnie z blatu niszcząc ten czarujący moment i posadził na krześle
- Umiem chodzić - zauważyłam
- Aniele, Twoje życie ostro się zmieni. Spróbuj się do mnie dostosować. W końcu się nauczysz. Tylko przy mnie możesz być bezpieczna. Rób co karze, a ułatwisz sprawę i mi, i sobie, i prędko wrócisz do domu - otworzyłam buzie. Samodzielne chodzenie chyba nie zagrażało mojemu bezpieczeństwu.
- Domu? - ja nie chce do domu. Ja chce tu z nim. Spojrzałam przerażona
- Jeśli zechcesz - zaśmiał się i mnie pocałował
Zjedliśmy kolacje i leżeliśmy wtuleni w siebie na kanapie. Chciałabym, żeby to wszystko się już skończyło i żebym mogła tak z nim cały czas leżeć. Zadzwonił jego telefon. Na wyświetlaczu pojawił się Niall. Wywnioskowałam ze zdjęcia, że to blondyn.
- Malik - powiedział oschle - Jak to ich zgubiliście?! Macie ich znaleźć. Bo ja tak mówię. Kurwa. Mają się w tej chwili znaleźć! - rozłączył się.Spojrzałam przerażona, a on tylko mocniej mnie przytulił, tak jakby swoim ciałem chciałby mnie uchronić przed całym światem. Drzwi od domu się otworzyły i weszła...
- Jak słodko wyglądacie - zaklaskała w dłonie
- Katie?! - spojrzałam na Zayna. Zrobił minę "mnie nie pytaj"
- Jesteś zadowolony z siebie? Twoja ekipa od porządku ich zgubiła. Sama bym się tym lepiej zajęła - usiadła obok na fotelu
- Skończyłaś? - zacisnął zęby. Odsunęłam się od Zayna.
- Ktoś mi do cholery jasnej w końcu powie co się dzieje?! - wybuchałam, a Zayn złapał mnie mocno za rękę
- Grzeczniej wycedził. Dowiesz się w swoim czasie - moja ręka robiła się fioletowa, a ja nie mogłam wytrzymać z bólu
- Malik! - wrzasnęła na niego Katie. Obluzował uścisk i przysunął mnie do siebie.
- Możesz przestać się wtrącać? Gdybyś się wokół nich nie kręciła to może by dali radę? - Katie podniosła brew
- Są nieodporni. Wystarczy, że ładna dziewczyna przejdzie wokół nich, a oni tracą największych zbrodniarzy z oczu. Też mi coś... - wyśmiała ich. Niall wpadł do domu cały zakrwawiony. Dokładnie jak Thomas parę dni temu
- Oni są już...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz