niedziela, 16 października 2016

Rozdział 10.

- Nieważne - zarumieniłam się. Liczyłam na to, że szybko zmieni temat.
- To kawa? Czy obiad? - zaproponował
- Może być kawa, a na obiad wpadniesz do mnie - uśmiechnęłam się. Chyba było już wszystko okej.
- Zgoda - odpalił samochód i ruszyliśmy w stronę centrum. Co jakiś czas czułam jak jego ręka przysuwa się po moim kolanie, gdy zmieniał biegi. Miałam tylko nadzieję, że moje poliki nie przypominają jeszcze pomidora. Za którymś razem przyjrzałam się dokładniej bocznemu lusterku. Zobaczyłam czarny motocykl jadący za nami. Tym razem nie byłam przewrażliwiona. Jechał za nami całą drogę, a gdy zjechaliśmy na parking, jego kierowca patrzył się w naszą stronę.
- Coś nie tak? - Nick złapał mnie za rękę, gdy wysiedliśmy. Musiał dostrzec moje poddenerwowanie
- Nie, w porządku - uśmiechnęłam się niemrawo. Ścisnął moją dłoń i posłał mi głęboki uśmiech, a potem musnął moje usta. Weszliśmy do kawiarni. Potem tak jak było w planach pojechaliśmy do mnie do domu na obiecany obiad. Kiedy jednak weszliśmy do domu
- Rose! Skarbie! Jak ja za Tobą tęskniłam!
- Mama? - wytrzeszczyłam oczy, a ona mnie przytuliła
- Nie cieszysz się? Przyjechaliśmy z ojcem godzinę temu - mówiła rozradowana kobieta
- Cieszę... tylko. Jestem trochę zaskoczona - przypomniało mi się, ze wciąż trzymam Nicka za rękę
- A Ty jesteś... - mama podejrzliwym wzrokiem zwróciła się do syna - Powodem dla którego moja córka się mnie wstydzi? - wybuchła śmiechem, a ja czułam się tylko bardziej zażenowana. Puściłam jego rękę
- To Nicholas. Sąsiad - zrobiłam nacisk na te słowa
- Miło mi - podała mu rękę. Chłopak zrobił to samo
- Może już pójdę - patrzy w moją stronę
- Mieliśmy zjeść obiad... - wyjaśniam
- To nic. Obiad już się robi. Starczy dla nas wszystkich - pobiegła w swoim fartuszku do kuchni
- Przepraszam - wydukałam po cichu. Przedstawienie czas zacząć. Gdy weszliśmy do kuchni wszystko już było nakryte.
- Cześć tato - miałam wrażenie, ze ten człowiek mnie bardziej rozumie
- To tyle? - otworzył ramiona, żebym się do niego przytuliła. I tak też zrobiłam
- Nick - wyciągnął rękę. Na moje szczęście tata  również podał mu swoją. Usiedliśmy do stołu. Nie dało się nie ukryć, że chłopak był nieco skrępowany, ale starał się to ukryć
- Thomasa nie ma? - zauważyłam. Mama pokręciła głową - To jak przyjechaliście tu z lotniska?
- Thomas dzwonił, że nie da rady i taki bardzo miły chłopak nas przywiózł. Jego kolega. Twój brat wspomniał, ze postara się wrócić wcześniej niż przed wieczorem - zaczęłam dłubać w talerzu, który dostałam od mamy
- Super. Opowiadajcie co tam u Was? Jak tam kryzys wieku średniego i życie obieżyświata? - próbowałam zagaić temat. Mama zaczęła opowiadać o wszystkich przygodach jakie to przeżyli. Ile razy zgubili walizki na lotniskach albo jak to tata nauczył się gotować w ciągu tych ich podróży. Oczywiście Nickowi też nie dali spokoju. Sama się dzięki temu wiele dowiedziałam o nim samym. Nigdy w sumie nie rozmawialiśmy na temat tego jaką szkołę skończył i, że jest menagerem jakiejś małej firmy w Londynie. Kiedy zaczęli ingerować w historię jego rodziny słychać było jak motor podjeżdża pod nasz dom.
- To pewnie Thomas - zadowolona mama podniosła się z miejsca, żeby przywitać syna. Każda normalna matka zaniepokoiłaby się, ze jej dziecko jeździ taką maszyną. Niezależnie od wieku.
- Przecież Tom nie ma motoru - zmarszczyłam brwi
- On nie, ale Zayn ma - zauważył tato. Jakby to było coś najzwyklejszego. Skąd oni go znają? - Mama zaprosiła go na obiad po tym jak nas przywiózł.
- Co zrobiła? - zachłysnęłam się. Nick poklepał mnie po plecach i złapał za rękę.
- Cześć, mamo - z korytarza dochodził głos mojego brata - Jedziesz? - nie było słychać odpowiedzi. Pewnie przytaknął głową. Poczułam ulgę.
- Wchodź, im więcej nas tym lepiej. Rose ze swoim chłopakiem też już jest - mogłam się domyśleć, że właśnie tak to się skończy
- Cześć wszystkim - mój brat wszedł do środka - Moja siostra ma chłopaka? Czemu mi nic o tym nie wiadomo? Nick, tak? - podał mu rękę
- Zgadza się - objął mnie ramieniem
- Jeszcze nie jesteśmy razem - wyrwało mi się
- Jeszcze - burknął Zayn, który wszedł do pokoju i usiadł na przeciwko mnie. Wszyscy zaczęli się śmiać. Mało zabawne. Od tego momentu patrzyłam na zegarek. Chciałam, żeby jakimś magicznym trafem wskazówki zaczęły biegać po tarczy. Po 20 minutach stwierdziłam, że to dobry pomysł na to, aby wyjść. Podniosłam się z krzesła
- To my będziemy się zbierać - pociągnęłam Nicka za sobą.
- Już opuszczasz starą matkę? - próbowała mnie zatrzymać
- Mamo, przecież mają lepsze rzeczy do roboty niż siedzenie tu z nami - na twarzy Thomasa pojawił się chytry uśmieszek. Zabijałam go wzrokiem - Ał! - chyba coś go kopnęło pod stołem
- Ah, no dobrze. Uważaj na moją córkę - uprzedził go ojciec
- Spokojnie, ze mną jest bezpieczna - Nick przyciągnął mnie do siebie, a ja poczułam się jeszcze bardziej niezręcznie. Wszyscy patrzyli się na nas oprócz mulata, który gapił się w okno. Jego szczęka mocno się zacisnęła, co uwydatniło jeszcze bardziej jego kości policzkowe. Założyłam kurtkę i kierowałam się w stronę drzwi, gdy odwróciłam się w stronę kuchni zobaczyłam oczy Zayna wbite we mnie. Wypełnione żalem i złością. Znieruchomiałam. Coś stanęło mi w gardle. Nick złapał mnie za rękę i wyszliśmy kierując się w stronę samochodu.
- Przepraszam za to wszystko - wyrzuciłam
- Nie masz za co. Było... miło. Tak to dobre słowo. Polubili mnie?
- Kto? Moi rodzice? Chyba tak. Wzór cnót. Skończyłeś uczelnię, masz dobrą pracę, nie mieszkasz daleko. Czemu mieliby Cię nie lubić?
- Są specyficzni. Serio Was tak zostawiają na cały czas samych? - zaczął dopytywać, gdy już siedzieliśmy ogrzewając się w aucie
- No nie są normalni, ale nas kochają. Nie masz co się nimi przejmować
- A moje drugie pytanie? - zaczął pocierać moje zimne ręce
- Rzeczywiście ich częściej nie widzimy niż widzimy - Nick puścił moje ręce i zaparkował na swoim podjeździe. W tle słyszałam odjeżdżający motor. To znak, ze mogłam wrócić do domu.
- Będę się zbierać. Jestem zmęczona - westchnęłam
- Mam nadzieję, że kiedyś jednak ugotujemy coś razem - posłał mi ciepły uśmiech
- Jasne. Może być w następny weekend - odwzajemniłam się tym samym. Przytaknął głową - To pa - dotknęliśmy się ustami i skierowałam się ku domu. Mama sprzątała po obiadokolacji.
- Już wróciłam! - krzyknęłam ściągając buty i udałam się jej pomóc ogarnąć ten bałagan.
- Miły chłopak
- To tyle? Nie podobne to do Ciebie - zaczęłam układać naczynia w zmywarce
- Co mam więcej powiedzieć? Jesteś pewna, że to ten na zawsze? Jest normalny. Wiem, że nie jesteś tak kopnięta jak ja z tatą, ale nie sądzisz, ze przydałby Ci się ktoś...
- Ktoś? - czekałam aż skończy
- Niezwykły. Takiego chłopaka można zgarnąć przechodząc przez ulicę po kawę - w sumie to tak było
- Sama nie wiem - usiadłam na krześle. Jest już drugą osobą, która mówi mi, że to nie to. Tylko czy ja tak też sądzę. W końcu powinnam słuchać samej siebie.
- Jesteś zmęczona - pogłaskała mnie po głowie - Idź spać. Ja to ogarnę
Poszłam na górę, ale nie mogłam zasnąć. Powinnam zamknąć się w klatce i nie wychodzić z niej. Tak byłoby lepiej dla wszystkich.
Rano przypomniałam sobie, że znów zapomniałam zasłonić okien i obudziło mnie światło słoneczne.
Włączyłam laptopa, aby posłuchać muzyki przed wyjściem, gdy wyskoczyła mi wiadomość z edziennika. Kliknęłam na nią i nie mogłam uwierzyć w to co zobaczyłam. Między moimi 4 i 5 widniało...
- Jeden?! Ale jak... - zaczęłam przeglądać dziennik. Wtedy przypomniało mi się o nieoddanym wypracowaniu...
- Nie... nie - szybko zadzwoniłam do Kate
- Co jest? - chyba jeszcze spała
- Dostałam jeden - zaczęłam obgryzać wargi
- Co jeden? - mruknęła
- Ocenę, Zapomniałam o wypracowaniu. Dostałam jedynkę!
- Wow... Rosalie Davis po... tylu latach nauki dostała swoją pierwszą jedynkę.
- Nie mogę mieć jedynek! Muszę to jakoś załatwić
- To załatw - rozłączyła mnie. Dzięki za wsparcie. Zaczęłam się szykować. Dojechałam do szkoły jeszcze przed wszystkimi. Na szczęście udało mi się wyprosić oddanie pracy po czasie. Jeszcze nie zaczynałam zajęć, więc udałam się do bibliotek w celu napisania mojej zaległości. Usiadłam przy jednym z komputerów i zaczęłam szukać informacji. W pewnym momencie usłyszałam trzask drzwi
- Tu jest ta mała dziwka! - już stała przy moim biurku - Co Ty sobie wyobrażasz? Dobrze wiesz, że ze mną się nie zadziera - pociągnęła mnie za włosy. Wyrwałam się jej i wstałam
- O czym Ty mówisz? - odepchnęłam ją
- O tym, że kradniesz mi chłopaka - oberwałam w policzek z otwartej ręki. Złapałam się za niego/ Poczerwieniał ze wstydu i bólu
- Ja? - próbowałam się wycofać.
- Nie wasz się zaprzeczać. Ciągle siedzi u Was w domu - prychnęła i rzuciła się na mnie z pięściami. Na co ja nie byłam jej dłużna
- Daj mi spokój. W dupie mam Twojego pieprzonego chłopaka. Powiedz mu, że to on ma się ode mnie odczepić - wyrzuciłam, gdy robiłam unik przed kolejnym uderzeniem i przypadkiem uderzyłam ją w bark. Wylądowałyśmy na ziemi
- Myślisz, że zainteresowałby się kimś takim jak Ty? - obijałyśmy się tak o siebie dłuższą chwilę. Czułam jak twarz pod moim okiem puchnie
- Najwidoczniej! Skoro spał ze mną w jednym łóżku! - po co ja to powiedziałam. Nagle poczułam jak czyjeś barki podnoszą mnie z ziemi.
- Puść mnie! - krzyknęłyśmy na raz
- Uspokój się. Jeszcze nikt Was nie widział - szepnął do mojego ucha. Zauważyłam jak Thomas trzyma Selenę.
 Zayn wyprowadził mnie z biblioteki.
- Usiądź tutaj - wskazał na ławkę przy ścianie
- Nie mów mi co... - zbeształ mnie wzrokiem
- Powiedziałem siadaj - odszedł, a po chwili wrócił z chłodzącym woreczkiem
- Przyłóż sobie. Może nie unikniesz opuchnięcia, ale powinno lepiej wyglądać - wzięłam go od niego. Usiadł obok. Spojrzałam na jego twarz, na której widniał uśmiech
- Co Cię tak bawi? - warknęłam
- Nie sądziłem, że kiedykolwiek się do mnie przyznasz., a już na pewno nie w taki sposób
- Po co tu przyszedłeś? To nie Twój interes - zagryzł zęby
- Przykro mi, że nie jestem Twoim księciem na białym koniu. Gangster na czarnym motorze musi Ci wystarczyć - podniósł się, a ja złapałam za rękaw jego kurtki.
- Nie... czekaj. Przepraszam - odwrócił się - Powinnam być Ci wdzięczna. Dzięki
- Przepraszam, dziękuję. To wszystko na raz. Wow - żartował
- Ej! - jestem okropna - Co z Thomasem? Co on tu robi tak właściwie?
- Widzieliśmy ją przed Waszym domem, gdy akurat przyjechałem po niego. Od dłuższego czasu myślałem, że mnie śledzi - zaśmiał się - nie umiejętnie. Wiedzieliśmy, że prędzej, czy później to się stanie. Jednak ni myśleliśmy, że się pobijecie - wybuchł większym śmiechem, a ja szturchnęłam go w ramię - Odwiozę Cię do domu? - kiwnęłam głową. Sama nie wierzę, że mu na to pozwalam i zaraz zmieniłam zdanie.
- Zajmij się może swoją dziewczyną. Wtedy będę mieć zdecydowanie mniej problemów - warknęłam
- Proszę Cię. Twoje największe zmartwienia ograniczają się do jedynki z angielskiego - prychnął -Nie to nie. Masz strasznie zmienny nastrój. Najpierw starasz się być nieufna, potem Twój mur pęka i zaczynasz się otwierać. Następnie jesteś na mnie zła i wyżywasz się na mnie, a potem dręczą Cię wyrzuty sumienia i mnie przepraszasz - jego śmiech roznosi się po korytarzu - Tylko nie wiem jak nazwać tę fazę. Nie zapominając o tym, że 5 minut temu się o mnie biłaś - ukazuje ponownie swoje białe zęby
- Nie biłam się o Ciebie - zrobiłam nacisk na ostatnie słowa - Nawet nie wasz się tak myśleć, bo...
- Bo co? Bo to prawda? - podniósł prawą brew
- Przecież ja Cię nawet nie znam. Niby czemu miałabym się o Ciebie bić? - wstałam i zaczęłam dreptać od ściany do ściany
- Może Ty mi powiesz? - bezczelny
- Tylko się broniłam. Człowieku, przecież ja nawet nic o Tobie nie wiem - wzburzyłam się
- Ja za to wiem o Tobie wiele i wiedziałem Cię w wielu wydaniach - na myśl o tym, że widział mnie prawie w samej bieliźnie spaliłam się ze wstydu. Wzięłam torbę i zaczęłam iść w stronę drzwi. Złapał za nią i mnie odwrócił
- Ej, lubię gdy się wściekasz - sama nie wiedziałam co się dzieje
- Mógłbyś przestać? To ja mam zmiany nastroju? Ja jestem tajemnicza i udaję groźną, a następnie próbuję się zaprzyjaźnić śmiejąc się z ludzi? I odczep się od mojej torebki - to ostatnie zdanie mogłam sobie darować
- Okej, okej. To umowa jest taka. Zawiozę Cię do domu i będę sobie tajemniczy dalej. Stoi? - i co niby miałam mu odpowiedzieć? Jednak chyba nie czekał na moją odpowiedź. Udaliśmy się w stronę parkingu
- A Thomas? - przypomniało mi się o moim bracie
- Poradzi sobie - doszliśmy do czarnego BMW. Nie motoru jak zwykle.
- Coś nie tak? - zauważył zdziwienie na mojej twarzy
- Nie nic - wsiadłam. Wyjechał z parkingu z piskiem opon. Na tyle szybko, ze wcisnęło mnie w fotel. Na miejsce jednak dojechałam bez żadnych urazów.
- Hmmm dzięki - chyba tylko tyle była w stanie wydukać
- Wychodź szybciej. Spieszę się - i przestał być uprzejmy. Wygramoliłam się z auta. Chyba czekał aż wejdę do środka, bo dopiero wtedy odjechał. Odłożyłam torbę z książkami na stół w kuchni. Zaparzyłam kawę i usiadłam do mojego nieskończonego wypracowania. Zauważyłam, że to była chyba nasza najdłuższa rozmowa, a przede wszystkim to, że był miły. Próbował się droczyć i był inny niż zwykle. Mówię tak jakby tych razy, których rozmawialiśmy było tak wiele. Po jakimś czasie rodzice wrócili z zakupów wraz z Thomasem. Wielce rozbawieni.
- Brawo córeczko - mama położyła reklamówki na blacie
- Hę? - chyba nie zrozumiałam
- Thomas nam dzisiaj opowiadał jak dzielnie się broniłaś - zakryłam twarz rękoma. Normalni rodzice urządziliby mi wielką awanturę. Chyba. Przynajmniej tak mi się wydawało. Oceniłam to wyłącznie na podstawie jakiś amerykańskich seriali. Rodzice wyszli z kuchni.
- Musiałeś?
- To śmieszne - wzruszył rękoma.
- Jak jutro wstanę ze śliwką pod okiem będzie jeszcze zabawniej - rzuciłam długopis na stół
- Już ją masz - podał mi lusterko
- O Boże! - rzuciłam się do mojej kosmetyczki. Chyba nie wyglądałam tak wracając do domu? Zayn mnie taką nie widział? Matko. To ma być to moje kolejne wcielenie? Zrobiłam makijaż, ale to nie wiele pomogło
- Mogę napisać Ci zwolnienie - rzucił
- Mam spóźnione wypracowanie do oddania - mruknęłam i przygryzłam się w język
- Jak to spóźnione? Dostałaś jeden? - zmarszczył brwi
- Tak - westchnęłam
- Wow... To nie napiszę.
- Słucham? - spojrzałam na jego zirytowany wyraz twarzy
- To co słyszałaś. Może nie jestem nimi, ale coś jest nie tak. Nigdy nie miałaś takich ocen. - wyszedł z pokoju. Czyżbym przekroczyła jakąś granicę? Nagle zaczęło coś dzwonić. Rozejrzałam się po kuchni. Zauważyłam, że dźwięk dobiega z mojej torebki. Otworzyłam ją
- To niemożliwe...
___________________________________
Czekam na komentarze :D

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz