niedziela, 16 października 2016

Rozdział 11.

...to był telefon Zayna. Poznałam go od razu. Nie raz się nim bawił na lekcjach. Na wyświetlaczu widać było twarz Seleny, która zgasła po minucie. W samochodzie musiał jakoś sam mi wpaść. Zabrałam rzeczy i zamknęłam się w pokoju na wypadek, gdyby ktoś miał zamiar wejść. Zwykle to się nie zdarzało, ani rodzicom, ani Thomasowi. Jednak różnie bywa. Usiadłam na łóżku i wyjęłam go z torby. Przejechałam palcem po ekranie. Nie miał blokady. Dziwne. W zasadzie to nie. Gdybym byłą taka jak on pewnie osoba, która by go chociaż dotknęła nieźle, by oberwała. Na samą myśl sceny wściekłego Zayna widzącego mnie z jego telefonem ciarki przeszły po moich rękach. Swoją drogą to niegrzecznie tak grzebać komuś w telefonie. Odłożyłam go do szafki. Powinnam mu go oddać. I co mu powiem? "Ej, słuchaj! Twój telefon sam wskoczył do mojej torebki. Trzymaj i nie musisz dziękować." Podrzucę go Thomasowi. Lepiej nie, bo on oberwie. Znowu. Sama mu jakoś podrzucę. Oby jak najszybciej trafiła się okazja, bo moja sumienie pożera mnie od środka. Zamknęłam szafkę z telefonem na kluczyk. Wysłałam moje skończone wypracowanie i zeszłam na dół spędzając to popołudnie z rodzicami jak gdyby nigdy nic.
- Musicie już wyjeżdżać? - Thomas zaczął znosić ich kolejne walizki
- Czas na nas. Ale z tego co wiemy to Ty sobie sama doskonale radzisz. Nasz Matt Horwich - tata mnie przytulił
- Zabawne - nadęłam się.
- Trzymajcie się dzieciaki - ostatni raz nas pożegnali i wyszli. Tom zamknął za nimi drzwi
- Wypracowanie zrobione? - zwrócił się w moją stronę
- Tak. Już wysłane - skrzywiłam się, a on mnie przytulił
- To dobrze młoda. Pizza?
- Nie chce mi się jeść. Idę spać - wyrwałam mu się i poszła do siebie. Włączyłam telewizor i położyłam się na swoim wielkim łóżku. Było bardzo wygodne, a ja rzadko doceniałam jego funkcjonalność.

Z przykrością musi zawiadomić Państwa o kolejnych zniknięciach osób, które z każdym dniem wysuwają się po za tereny Aire Street. 

Wyłączyłam telewizor. Moje tętno nagle przyspieszyło. Jak mogłam tak łatwo odpuścić? Spojrzałam w kierunku szafki. Ten telefon mógłby mi dać tak wiele odpowiedzi. Zastanawiałam się jeszcze przez moment nim wyjęłam go z szafki. Mój palec ponownie się po nim przesunął.
4 nieodebrane połączenia od Seleny. Ktoś tu będzie miał przechlapane. Jego tapeta była cała czarna. Jak jego dusza. Weszłam w kontakty, ale wiele mi to nie pomogło. Thomas, Thomas, Thomas, Niall, Harry, Selena, Serwis, Gaz, Kate
- Kate - szepnęłam. To musiał być jednorazowy incydent. Oby. Nie, przecież niemożliwe, żeby mieli jakiś bliższy kontakt. Wyrzuciłam od siebie ten myśl. Jednak ciekawość co raz bardziej nie dawała mi spokoju. Weszłam w jego wiadomości. Nie było tego wiele. Tylko Niall, Thomas i... znowu Kate. Ani jednej wiadomości od Seleny. W wiadomościach z Niallem nic po za informacjami o kolejnych imprezach i fakcie, że ma kupić sojowe mleko nie znalazłam. To musiał być ten blondyn, który uratował mnie od własnej głupoty. Rozmowy z Thomasem ograniczały się głównie do potwierdzenia miejsc spotkań. Jednak adresy nic mi nie mówiły. Jeden z nich to był chyba jakiś magazyn na przedmieściach. Musiałam sprawdzić co tam jest. Wyjęłam swój notatnik i zapisałam dokładnie kilka z tych miejsc. Przyszłą kolej na wiadomości od Kate. Wyglądały jakby ktoś je po ucinał.
Najstarsza była może sprzed dwóch tygodni
Zayn: Pojebało Cię?! Dobrze wiem, że to Twój pomysł
Kate: Byłyśmy pijane wyluzuj. Zabrałeś ją? Jesteś beznadziejny.
Zayn: Suka
Kate: Taka prawda. Gdyby nie ja to nawet, by na Ciebie nie spojrzała. Łapiesz okazję, które akurat Ci podrzucam.
Zayn: To się jeszcze okaże.
Kolejna była sprzed paru dni
Zayn: Zrób z nią coś? Niech przestanie mnie wkurwiać.
Kate: Niby co?
Zayn: Przemów jej do rozsądku.
Kate: Już nie jesteś taki cwany. Jednak Twój urok osobisty jej nie powalił. Skoro woli jakiegoś sąsiada xD
Zayn: Zamknij się!
Kate: Mam Ci pomóc?
Zayn: Skończ.
I ostatnia z tego samego wieczoru
Kate: Przestań jeździć pod moim domem. Nie mogę zasnąć! Jest bezpieczna.
Zayn: Oni są co raz bliżej. Tylko ja gwarantuje jej bezpieczeństwo.

Z wrażenia telefon wypadł mi z rąk. Jacy oni? Kto był bliżej? Czemu Kate mnie okłamuje? Jestem w jakimś niebezpieczeństwie. I to całkiem sama. Po mojej twarzy spłynęła łza. Po półgodzinnym szlochaniu zasnęłam ze zmęczenia.
           Kiedy się obudziłam nie dość, że miałam poranne worki pod oczami to jeszcze opuchnięcia. Starałam się wszystko zapudrować, ale to nic nie dało. Do mojego codziennego stroju musiałam dołączyć przeciwsłoneczne okulary. Co z tego, że niebo było pochmurne i zbierało się na deszcz. Wzięłam kurtkę, a telefon Zayna wpakowałam do torby. Gdy dojechałam do szkoły ledwo znalazłam jakieś rozsądne miejsce na parkingu. Ktoś by pomyślał, że to jest idealny moment, żeby sprawdzić tamte miejsca, o których rozmawiali. Thomas jednak szybko dowiedziałby się, że nie było mnie w szkole, a kolejne zakupy to mało wystarczający argument. Szczególnie teraz, gdy zrobił się jeszcze bardziej opiekuńczy. Weszłam do szkoły. Selena z oburzeniem wyżalała się komuś jaki to jej chłopak jest beznadziejny. Biedny. Na samą myśl spędzania większej ilości czasu niż 5 minut z tą wariatką jest mi go żal. Po chwili jednak przypomina mi się jaki on jest i stwierdzam, że oboje są siebie warci. Nieźle się dobrali. Zabrałam książki z szafki i poszłam na angielski. Prawie wpadłam na nauczycielkę
- Rose, świetna praca. Niestety muszę postawić Ci tylko dobry, żeby być konsekwentna. Mam nadzieję, że to pierwszy i ostatni raz - uśmiech zagościł na jej twarzy
- Oczywiście - rzuciłam i zajęłam miejsce w sali. Po chwili wszedł do niej Zayn i usiadł na całkowicie drugim końcu. Całą lekcje czułam na karku jak się na mnie patrzy. Czułam albo chciałam tak czuć. Rose opanuj się. Starałam się skupić na tym co dzieje się na lekcji. Po szkole zdążyłam wyjść na długo przed tym, aż Zayn wyszedł z sali i pobiegłam na parking. Wpakowałam się do samochodu i odjechałam. Ustawiłam sobie poszczególne punkty w nawigację tak, aby w jak najkrótszym czasie objechać te wszystkie miejsca. Wszystkie były oddalone o jakieś średnio 3 mile od Bradford. Pierwszym z nich okazał się jakiś stary opuszczony budynek. Stał na kompletnym odludziu. Nie miałam pojęcia co mogę znaleźć w tych miejscach, ale tutaj na pewno, by tego nie było. Drugim miejscem był ten magazyn, o którym właśnie myślałam. Kiedyś należał on do fabryki z farbami, w której byłam z Kate na wycieczce w piątek klasie. Trzecie miejsce było położone nieco dalej. Zanim tam dojechałam był już późny wieczór. Na szczęście na miejscu świeciła się jedna lampa. Był to znów jakiś opuszczony budynek. Zgasiłam na chwilę silnik i postanowiłam chwilę zaczekać. Z drugiej strony budynku podjechało srebrne Volvo. Wysiadł z niego jakiś młody chłopak. Niestety nie zdążyłam dostrzec jego twarzy.
- O Boże! - wyrwało mi się. Był to ten sam samochód, który jechał w moją stronę na Aire Street. Znów znalazłam się w złym miejscu o złej porze. Chwyciłam za kluczyki, ale mój samochód nie chciał odpalić. Szlag. Byłam tak daleko od domu, a tak blisko tego... tego kogoś. Chwyciłam za telefon. Nie bałam się konsekwencji jakie przyniesie zadzwonienie teraz do Thomasa. Wybrałam jego numer, ale ten nie odbierał. Po chwili usłyszałam dźwięk samochodu podjeżdżającego tuż za mną. W lusterkach widziałam tylko odbijające się światła. Samochód zatrzymał się tuż za mną. Ponowne przekręcenie kluczyka w stacyjce nic nie dawało. Kierowca wysiadł i zaczął iść w moją stronę. Spanikowana chwyciłam po gaz pieprzowy. Stanął obok drzwi i zapukał do okna nawet się nie schylając. Niepewnie spojrzałam na jego twarz. Przez moje ciało przeszła ogromna ulga. Zsunęłam szybę. Jego szczęka byłą zaciśnięta. Ręce również, do tego stopnia, że zbielały mu knykcie.
- Wysiadaj - wycedził przez zęby, a ja zrobiłam to co kazał. Ruszył w stronę auta, a ja za nim o nic nie pytając. Z samochodu wysiadł jeszcze jeden chłopak. Chyba Harry. Tak, to chyba był on. Zayn wskazał mu mój samochód. Chłopak wyciągnął rękę w moją stronę. Zdziwiona spojrzałam w jego oczy
- Kluczyki - mruknął. Słyszałam warknięcie Malika.
- Pamiętaj o zakazie - usiadł po stronie kierowcy. Wyciągnęłam klucze z kieszeni i mu podałam. Sama zaś wsiadłam do auta Zayna. Twarz miał schowaną w dłoniach.
- Jak mogłaś? Czy Ty? Czy zdajesz sobie... Nieważne - pociągnął się za włosy i wyciągnął rękę w moją stronę - Oddaj mi mój cholerny telefon - bez namysłu sięgnęłam do torebki i mu go podałam. Zayn wyszedł z samochodu i rzucił nim o ziemię. Kopnął kilka razy w koło zanim wsiadł z powrotem. Harry zdążył odjechać moim samochodem, kiedy Zayn w końcu odpalił silnik i ruszył w stronę miasta. Nie odzywał się do mnie całą drogę. Patrzył cały czas przed siebie. Zaparkował na podjeździe. W domu nie paliło się żadne światło. Zastanawiało mnie, gdzie jest...
- Thomas jest u Kate, O niczym się nie dowie - zaskoczył mnie. Jak to u Kate? 
- Zayn... - chciałam się wytłumaczyć, ale mi przerwał
- Nic już nie mów. Idź już - chciałam wyjść, ale się zawahałam - Powiedziałem idź!
Pośpiesznie wybiegłam z auta i wpadłam do mojego pokoju. Po polikach zaczęły mi płynąć łzy. Płakałam do poduszki przez całą noc.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz