__________________________________________
Potrząsnęłam głową, żeby wymazać sobie z podświadomości skutki znajdowania się w tamtych okolicach i tamto popołudnie.
- To niebezpieczne miejsce - upiłam soku - Co tam robiłeś?
- Sprawy biznesowe - zakrztusiłam się. Na Aire Street?! Dobra, nie drążmy więcej tego.
- Mieszkasz z rodzicami? - walnęłam pierwsze lepsze pytanie, które przyszło do mojej pustej głowy
- Nie. Przeprowadziłem się tutaj sam... - zadzwonił mu telefon. - Przepraszam - odebrał i trochę zbladła mu mina. Po minucie potakiwania rozłączył się - Przepraszam, ale muszę już iść. Widzimy się wieczorem - dał mi buziaka w policzek.
- Pa - uśmiechnęłam się na pożegnanie. W tedy niczego nie podejrzewałam. Byłam szczęśliwa, uśmiechnięta jak jeszcze nigdy dotąd. Ciekawa jestem jakby to było z Zaynem? Jakby było, gdybym spędziła z nim taki jeden wieczór? Zaczęłam się szykować, żeby jak najszybciej odwrócić myśli.
Musiałam go jak najszybciej stamtąd wymazać. Siedziałam na przeciw mojej toaletki, gdy światło, które odbijało się o lustro zaczęło mnie razić.
Odwróciłam się w stronę stronę okna i ujrzałam srebrną Yamahe pod swoim domem.
- Ślicznie wyglądasz - pocałował moją rękę. Miało być kino, a tu zapowiadało się znacznie więcej. Puder nie wytrzymał z moimi rumieńcami, które ukazały się na policzkach. Zamknęłam drzwi za sobą. Nicolas podał mi rękę i otworzył drzwi do miejsca pasażera. Modliłam się tylko o to, bym nie potknęła się wchodząc do auta. Udało mi się tego uniknąć. Uśmiechnęłam się w stronę Nicolasa, a on odwdzięczył się tym samym. Zamknął z lekkością drzwi. Po chwili siedział już na miejscu kierowcy.
- Nie dokończyliśmy naszej rozmowy. Przeprowadziłem się tu z Londynu - wybałuszyłam oczy. Z Londynu do Bradford. To jak wykopanie sobie 2 metrowego dołu. - Coś nie tak?
- Cóż to trochę... nie zrozum mnie źle. Dziwne, że ktoś przeprowadza się z wielkiego Londynu do małego Bradford - westchnęłam
- W Londynie miałem parę problemów. Uporałem się z nimi i teraz chce zacząć od nowa. - zatrzymał samochód przed Sunrise. Najlepszej restauracji w Bradford. Otworzył mi drzwi i podał rękę. - Sądziłem, że to najlepsze miejsce. - objął mnie ramieniem i weszliśmy do środka. Wszystko było takie piękne. Ściany, żyrandole, zasłony, zastawa. Jak w bajce o kopciuszku. Ciekawe kiedy wybije dwunasta, a ta bajka się skończy. Nasz zarezerwowany wcześniej stolik znajdował się na tarasie. Wewnątrz starszy mężczyzną grał na skrzypcach, a do nas docierała subtelna melodia. Wokoło nie było nikogo po za kelnerem. Po kolacji delektowaliśmy się smakiem czerwonego wina. Nicolas przez cały czas trzymał mnie za rękę. Rozmową nie było końca. Z każdym kieliszkiem nasze uśmiechy się poszerzały.
- Będziesz musiał zadzwonić po taxówkę - zauważyłam
- Ależ oczywiście. Nie naraziłbym Cię na takie niebezpieczeństwo - czułam się jakbym znała go dłużej niż w zasadzie pół dnia. Widziałam jak zostawia kelnerowi spory napiwek. Skąd on ma tyle forsy?
Odprowadził mnie pod drzwi. Staliśmy na przeciwko siebie. Światło latarni odbijało się o twarz Nicolasa. Spojrzałam w jego oczy i ujrzałam twarz Zayna. Nie to nie może być tak. Nicolas nachylił się do pocałunku, ale się odsunęłam. Nie mogłam. Nie wiem czemu.
- Rozumiem - pogłaskał mnie po twarzy i uśmiechnął się - Do zobaczenia - szepnął na ucho i odszedł. Stałam jeszcze przez chwile przed drzwiami i w końcu weszłam do środka. W kuchni... paliło się światło. Wychodziłam za dnia. Nie powinno. Na stole leżała karteczka
Jesteś MOJA zapamiętaj to! Słodkich snów xx
___________________________________________
Z upragnieniem czekam na Wasze komentarze
Opowiadanie mi się bardzo podoba. Codziennie tutaj wchodzę w oczekiwaniu na nowy rozdział. Bardzo lubię to czytać. Tylko mam jeden mały minus. Mogłąbyś trochę częściej pisać, jeśli to dla ciebie nie problem :)
OdpowiedzUsuń