...pobity. Podbiegłam do niego i pomogłam usiąść na pierwszym krześle jakie miałam pod ręką.Chował twarz w dłoniach. Kucnęłam przed moim bratem.
- Co się stało? - mój głos był dość spokojny, ale drżący. Zabrałam jego dłonie. Ukrywały rany i siniaki. Pokiwał przecząco głową - Thomas... Pomożemy Ci. Ja, Katie. Zayn! - sama nie wiem, czemu przywołałam tego ostatniego i w czym chciałam mu pomóc. Sama nie wiedziałam tak naprawdę o co chodzi- ... tylko powiedz co się stało. Proszę - przełknął ślinę.
- Nie mogę Cię w to wszystko mieszać. Tak samo jak nie mogę w to mieszać Katie - pogłaskał mnie po głowie - Obiecuję Ci, że wszystko się ułoży - przytulił mnie do siebie. Czułam się taka bezradna. Wiedziałam, ze dalszy napór na sprawę nic nie zdziała. To chore. Sama się w tym gubię.
- Poczekaj tutaj - pobiegłam do łazienki po apteczkę. Opatrywanie samej jego twarzy kosztowało go dużo jęków i bólu. Żal mi go było, a do tego nie wiedziałam co się dzieje. Szlag by to trafił. Pościeliłam mu łóżko i położyłam. Zasnął od razu. Jego organizm był wycieńczony. Westchnęłam spoglądając na niego i zeszłam do kuchni. W mojej głowie tkwiło tak wiele pytań. Wiedziałam, że na większość z nich po dobroci nie uzyskam odpowiedzi. W tym samym momencie zadzwonił telefon. Tylko nie rodzice, tylko nie rodzice. Podniosłam słuchawkę.
- Halo? - wydukałam
- Cześć, Skarbie! - no właśnie
- Cześć mamuś - uśmiechnęłam się sztucznie do telefonu
- Jak tam żyjecie? - spojrzałam się w stronę pokoju Thomasa
- Baa...rdzo dobrze.
- Jak w szkole? Poznałaś jakiegoś chłopca?
- Mamo... - bąknęłam
- No dobrze, dobrze. To jak w tej szkole?
- Wszystko w porządku
- To świetnie. Mam wspaniałe i mądre dzieci. Co Wy na to, żeby spotkać się w następny weekend?
- Yyy ten weekend... odpada. Mam sporo sprawdzianów. Chyba rozumiesz - nie mogłam jej opowiadać o tym jak Tom wpadł do domu cały poobijany ( to mało powiedziane).
- Ależ oczywiście
- Damy Ci znać jak znajdziemy wolną chwilę
- Czekamy z ojcem. Papa
- No. Papa - rozłączyłam się, a telefon sam wysunął mi się z ręki. Rodzice nie odgrywali swojej roli może najlepiej, ale mimo to martwili się o nas. Oddychałam powoli i głęboko. Wróciłam do Thomasa, ale go nie było. Zajrzałam do jego pokoju i zobaczyłam go uwalonego na łóżku. Przykryłam go kocem i przymknęłam drzwi. Musiał być wycieńczony. Zadzwonił dzwonek do drzwi. W takim momencie?! Zbiegłam na dół. Już miałam się wydrzeć, że nie mam czasu, ale przede mną stał Nicolas
- Oooh, cześć - podrapałam się po głowie
- Cześć - na powitanie dał mi małego buziaka w policzek. - Mogę wejść? Przyniosłem ciastka i filmy... Może spędzilibyśmy ten wieczór wspólnie? - nie miałam teraz głowy do tak przyziemnych spraw, ale jego bądźmy szczerzy jego urok sprawiał, że byłam bardziej uległa. Po za tym, gdybym go nie wpuściła dopytywałby czemu.
- No dobrze - westchnęłam - przygotuj film, a ja zajmę się tymi ciastkami - chłopak przygryzł wargę i poszedł do salonu. Po jakiś 5 minutach wróciłam do niego. Siedział rozłożony na kanapie
- No ile można na Ciebie czekać - zaśmiał się
- Nawet nie wiesz jak długo - miałam ogromną ochotę na te ciastka, ale wyglądałoby to dziwnie, gdybym od tak się na nie rzuciła, ale mimo wszystko skusiłam się na dwa. Usiadłam obok niego, a w mojej głowie brzmiał pusty śmiech. Spojrzałam na okładkę płyty. Tani, nudny horror. Tylko i wyłącznie po to, żebym wskoczyła w jego ramiona. Nieźle się zabawimy powiadasz? Podniosłam brew. Po godzinie już byliśmy na etapie on mnie obejmuje, a ja przysypiam. Nie dam się tak łatwo. Muszę być twarda i nie zasnę. Od czasu do czasu teatralnie się wzdrygnęłam, a on mi mówił, że mam się nie bać. Po dwóch godzinach wreszcie jak przez mgłę dostrzegłam napisy i w tym momencie...
- Aaaaa - ziewnęłam. Wszystko szlag trafił - przepraszam - zakryłam tylko usta, a Nicolas się zaśmiał i przytulił mnie do siebie. Stykaliśmy się nosami. Kąciki moich warg automatycznie się podniosły. Jego usta zaczęły zbliżać się ku moim, aż złączyły się w łagodnym pocałunku. Widząc, że go nie odtrącam pogłębił pocałunek, a ja zaczęłam go odwzajemniać. Poczułam jego język na moim podniebieniu, przygryzał moje wargi. Uśmiechaliśmy się do siebie w chwilach przerwy. Położyłam rękę na jego policzku kiedy usłyszałam pukanie, a zaraz po tym otwierające się drzwi. Kątem oka udało mi się zauważyć ciężkie buty. Oderwałam się od Nicolasa.
- Co Ty...?... Tu? - w tym momencie wróciłam do mojej dziwnej rzeczywistości.
- Chciałem zobaczyć co z Thomasem, ale chyba przyszedłem nie w porę - oparł się o futrynę i podniósł brew. Raczej nie miał zamiaru wychodzić.
- Nicolas... - zaczęłam
- Mógłbyś zostawić nas samych? - dokończył za mnie mulat
- Rose? - spojrzał na mnie, żeby się upewnić. Tylko kiwnęłam głową - Jakby coś jestem pod telefonem.
Zayn zamknął za nim drzwi.
- Jak śmiesz wypraszać moich gości?! - uniosłam się trochę za bardzo. Zaraz przypomniało mi się po co przyszedł - Co Thomasem? Czy ktoś mi w końcu powie co się tutaj dzieje? I czemu mój brat wpada do domu cały poobijany?! - podchodzę do niego bliżej, a on łapie mój nadgarstek
- Przestań podnosić na mnie głos. Myślałem, że zdołałem Cię już trochę wystraszyć. Jak widać nie wystarczająco - miał rację. Znieruchomiałam - Słyszałaś kiedyś takie powiedzenie? Im mniej wiesz tym lepiej śpisz? Zachowaj uwagi dla siebie i się nie wtrącaj, jeśli nie chcesz więcej takich widoków. I nie utrudniaj - jedno pytanie. Czego mam nie utrudniać? Z nim się nie dogadam. Wiedziałam o tym - Co? - patrzy na mnie jakby liczył na jakiś odzew. Od jego ciemnych tęczówek odbija się świało lampy.
- Puścisz moją rękę? - oboje spoglądamy w jedną stronę. Puszcza ją i wychodzi. Słychać tylko trzask drzwi i odjeżdżający samochód. Coś mnie zakuło. Czułam się w tej beznadziejnej sytuacji jak dziecko, któremu się nie mówi o śmierci złotej rybki. Jeśli nikt mi nic nie chce powiedzieć to sama się dowiem. Usiadłam na kanapie i zasnęłam w salonie. Śnił mi się Zayn... w otoczeniu jakiejś grupy mężczyzn. Ja też tam byłam. Chcieli zrobić mu krzywdę, a ja nic nie mogłam z tym zrobić. Najmniejszy ruch, najcichszy krzyk. Nic. Byłam obserwatorem tego co się działo, byłam unieruchomiona. Rano obudziłam się z płaczem. Thomas do mnie podszedł
- Wszystko ok? - pogłaskał mój polik
- Tylko zły sen... - westchnęłam - Zrób mi kawę
- To już Twoja ostatnia w tym tygodniu - zagroził palcem.
- Jak się czujesz? - nie drążyłam tematu, gdyż i tak nic bym się nie dowiedziała. To nie miało najmniejszego sensu.
- Dobrze - uciekł w stronę kuchni, by uniknąć pytań.
Ostatnia kawa... wypiłam takie trzy tego dnia. Moje myśli były tak pogmatwane i kierowały się w tylu różnych kierunkach... najgłupsza telenowela nie potrafiła mnie od tego odciągnąć.
Wieczorem zaś
- Musisz mi coś wyjaśnić - Kate stała nade mną ze skrzyżowanymi rękoma. Nie potrafiłabym tak na jej miejscu. Może ich związek był krótkim epizodem. Może i przyjaźniłyśmy się wiele lat, ale na jej miejscu ciężko byłoby mi tutaj wejść bez najmniejszego oporu. W jej oczach dostrzegłam wściekłość.
_______________________________
komentujemy :*
Pisz dalej , czekam na nn!!!! :) WENYYY! fajnie się to rozkręca. :D mam nadzieję że dodasz jutro lub pojutrze następny bo chyba się uzależniłam. <3
OdpowiedzUsuń@_agata_w
cudowny *.* pisz szybciutko nexta! :)
OdpowiedzUsuńRozdział po prostu nie do opisania,fajny to za mało powiedziane. Czekam z niecierpliwością na nn
OdpowiedzUsuńOMG. Cudowny.! Pisz nn. Nie mogę się doczekać.
OdpowiedzUsuńznalazłam tego bloga dzisiaj i mnie wciągnął . :) proszę pisz dalej. :D
OdpowiedzUsuńczekam. :*
OMG. Cudowny.! Pisz nn. Nie mogę się doczekać.
OdpowiedzUsuńOMG. Cudowny.! Pisz nn. Nie mogę się doczekać.
OdpowiedzUsuń